Przez województwo lubuskie przepływa fala powodziowa. Mieszkańcy wsi Osiecznica mieli czas, żeby się przygotować i przynajmniej zabezpieczyć meble. Gdyby wcześniej władze spełniły petycję pana Andrzeja Kuziemskiego, to nie byłoby to konieczne.
Zanim posesję pana Andrzeja Kuziemskiego we wsi Osiecznica w województwie lubuskim zalała woda, jego dom wyglądał zupełnie inaczej. Sytuacja zmieniła się 24 września rano. - Bardzo ciężko się żyje w jeziorze - mówi Anna Kuziemska, żona pana Andrzeja, mieszkanka Osiecznicy.
Do domu małżonkowie mogą wejść, bo mają dodatkowe drzwi prowadzące od razu na piętro. Choć woda jest też w środku, to po jej opadnięciu nie wszystko z parteru będzie do wyrzucenia. - Zdemontowałem wszystkie meble, które się dało zdemontować - wskazuje Andrzej Kuziemski. Ponadto umieścił łóżko na podwyższeniu. Meble z kuchni postawił na paletach.
- Tak mi się wydaje, że zrobiłem wszystko, co jest możliwe. Może można było jeszcze palety podnieść wyżej - ocenia Andrzej Kuziemski. - W mieszkaniu chodzimy w kaloszach krótkich. Żeby wyjść na zewnątrz, niestety, musimy pójść w woderach - mówi Anna Kuziemska.
"To już jest trzecia powódź w ciągu dwudziestu paru lat"
Mieszkańcy Osiecznicy wyposażeni są też w łódki. - Paniki generalnie nie ma, bo to już jest trzecia powódź w ciągu dwudziestu paru lat, każdy jest do tego przyzwyczajony, liczy się z tym, co się może stać, wydarzyć - mówi Grzegorz Słowik, mieszkaniec Osiecznicy.
Tegoroczna powódź nie zaskoczyła mieszkańców Osiecznicy, woda nie przyszła tam nagle, tak jak w innych miejscach, przez przerwaną tamę czy przesiąknięty wał. O tym, że fala nadchodzi, mieszkańcy wiedzieli dwa tygodnie wcześniej.
- Woda bardzo powoli tutaj do nas wpływa, ona wpływała tutaj tak naprawdę do nas dwie doby, na początku ten przyrost był zauważalny. Już od wczorajszej nocy powolny, ale też zauważalny, i tak samo będzie w drugą stronę - opowiada sołtys wsi Osiecznica Paweł Szymczak.
- W 1997 roku trzy tygodnie stała woda. W 2010 po trzech dniach, właściwie po czterech dniach, zeszła z mieszkania - wspomina Andrzej Kuziemski.
Jak będzie tym razem? - Szacunki są takie, że może ona się tutaj utrzymywać w tym najwyższym poziomie od jednej-dwóch do czterech nawet dób, bo fala, która była tu prognozowana, miała mieć około 100 kilometrów długości - mówi Paweł Szymczak.
"Po powodzi z 2010 roku zaparłem się, żeby ochronić wieś Osiecznicę"
W Osiecznicy fala dotarła do 76 budynków mieszkalnych - wdarła się do kilkunastu z nich. Dobra informacja jest taka, że przestała się podnosić. Wygląda na to, że palety pana Andrzeja spełniły swoje zadanie.
- Przygotować się trzeba, ale pogodzić się jest bardzo ciężko. Bo mogę naprawdę współczuć ludziom, którym woda wszystko zabrała w ciągu chwili, my na szczęście wszystko mamy - mówi Anna Kuziemska.
Państwo Kuziemscy mają nadzieję, że po tej powodzi wreszcie coś się zmieni. Pan Andrzej od lat walczy o zabezpieczenie wsi wałami przeciwpowodziowymi.
- Po powodzi z 2010 roku zaparłem się, żeby ochronić wieś Osiecznicę. Pozbierałem podpisy. Wysyłaliśmy petycje do wojewody, do starosty, wszędzie, gdzie się dało - mówi Andrzej Kuziemski.
- W linii prostej przy samej rzece to jest odcinek 800 metrów, jest tylko 800 metrów, a może uchronić tyle domostw - zauważa Grzegorz Słowik.
Choć żaden dom w Osiecznicy nie runął, to każdy, który został zalany, trzeba będzie wyremontować.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24