Łopaty i ręce, które mogą je chwycić. Agregaty, osuszacze i wolontariusze, którzy są gotowi poświęcić swój czas i siły. Z upływem czasu potrzeby się zmieniają. Dzięki ofiarności Polaków wielu rzeczy jest pod dostatkiem, ale wielkie są też braki. Na pewno przyda się każda złotówka, a co jeszcze?
Ktoś wziął urlop i pomaga sprzątać w Kłodzku. - A z Przemyśla 600 kilometrów przyjechaliśmy, żeby pomóc ludziom biednym - mówi pan Robert, wolontariusz.
Ktoś przyniósł łopatę potrzebną w Stroniu, inny wpłacił na zbiórkę dla podnoszącego się po powodzi Lądka. Jeszcze inny przyjechał oczyszczać drogę w Głuchołazach swoją własną koparką.
- Nie mogliśmy być obojętni na ludzką krzywdę, dlatego zebraliśmy się wspólnie, przyjechaliśmy do Kłodzka, żeby wspomóc. Nas akurat przyjechało 30 osób - mówi pan Robert.
Społeczny zryw pomocy powodzianom trwa, ale zmieniają się potrzeby
Każda pomoc jest teraz na wagę złota. Pani Dagmara z Głogowa pomaga sąsiadom z zalanego osiedla. - Codziennie tam chodzimy w woderach, żeby donieść wodę czy jedzenie - mówi pani Dagmara.
Przedsiębiorcy, instytucje i przede wszystkim zwykli obywatele pomagają jak mogą. - Wspieramy się, mówimy, że będzie dobrze, ale tu trzeba mnóstwo rąk do pomocy - podkreśla pani Maria, mieszkanka Głuchołazów.
Społeczny zryw pomocy powodzianom trwa, ale zmieniają się potrzeby. - Te obszary, które ucierpiały jako pierwsze, potrzebują już bardziej takich sprzętów, jak grzejniki, osuszacze, maszty flagowe do oświetlenia, latarki - wymienia Marcin Psiuch, wiceprezes Dolnośląskiego Parku Innowacji i Nauki. Czyli przede wszystkim materiały potrzebne do remontów.
Kucie ścian i osuszanie murów to prace, które będą też potrzebne w szpitalu w Nysie. Woda wdarła się na oddział ratunkowy i laboratorium. Zniszczone są tomografy, rezonans i jedyna w województwie pracownia terapii hiperbarycznej. Dzięki zbiórce Fundacja TVN przekazała na odbudowę placówki już blisko siedem milionów złotych.
- Olbrzymie wsparcie finansowe, ale także dzięki państwu duże zainteresowanie tym, co nas spotkało - mówi Artur Kamiński, dyrektor szpitala w Nysie.
Na wszystko potrzebne są tylko i aż pieniądze.
Służby ostrzegają
Gdy jedni dosłownie rzucają wszystko, żeby pomagać, znajdują się też tacy, którzy cudzy dramat chcą wykorzystać.
Od początku powodzi policja zatrzymała 12 szabrowników. Każdemu z nich grozi bezwzględne więzienie.
- Te czyny są kwalifikowane jako kradzież zuchwała, więc tu kara według Kodeksu Karnego grozić im może do ośmiu lat pozbawienia wolności - przekazuje aspirant sztabowy dolnośląskiej policji Łukasz Dutkowiak.
Służby ostrzegają, ale też podkreślają - zgłoszenia są incydentalne.
CZYTAJ TAKŻE: Których produktów potrzebują powodzianie? "Przyjeżdżają tony darów, nie zawsze te, które są najpotrzebniejsze"
Oddolne incjatywy
W skali całego kraju dobra i ludzkiej życzliwości jest znacznie więcej.
Policjanci z niewielkiego Kietrza zebrali między sobą pieniądze i kupili kuchenkę gazową dla rodziny poszkodowanej w powodzi.
Myśliwi z Lubuskiego udostępnili swojego drona z kamerą termowizyjną. Dzięki temu służby w nocy mogą patrolować wały.
Kiedy jest potrzeba serca i dobra wola - nie ma przeciwności, których nie da się pokonać.
Pan Marek pilot z Mazowsza, oddał swoją prywatną pompę głębinową mieszkańcom zalanej Oławy. Po odbiór sprzętu pan Aleksander miał się zgłosić o konkretnej godzinie w wyznaczonym miejscu - w szczerym polu.
- Wciąż nie wierzyłem, że on tym samolotem tam wyląduje. Wylądował, zakręcił, wrócił do mnie, otworzył drzwi, odpiął sobie te słuchawki, które miał, przywitał się, wyciągnął tę pompę zza fotela. Coś absolutnie niesamowitego - przyznaje Aleksander Twardowski, przedsiębiorca, działacz społeczny z Oławy.
Oddolne inicjatywy z potrzeby serca za serce chwytają szczególnie.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24