Ogrom wody zalewającej miasta i wsie to przede wszystkim dramaty mieszańców. To historie zalanych domów i biznesów, w tym restauracji Nota Bene w Kłodzku. To ratowanie nie tylko budynków i sprzętów, ale też ratowanie życia - jak w przypadku rodziny z dziećmi, która utknęła w zalanym samochodzie. Brawurowa akcja strażaków uchroniła ją przed tragedią.
Mieszkańcy zalewanych miejscowości, w których nie przeprowadzono ewakuacji, z bliska patrzą na to, co woda robi z domostwami.
- Wczoraj było już trochę, ale dzisiaj rano już po prostu, niestety, nastąpił taki armagedon. Leje non stop, wszystko spływa, nie jesteśmy w stanie tej wody zatrzymać, wszystko się tutaj do domu dostaje przez kratki, także, ile możemy, tyle zabezpieczyliśmy - powiedziała Aneta Błachotnik-Matuszyk, mieszkanka Rzeczki.
W tym samym momencie inni mieszkańcy dolnośląskiej wsi o nazwie Rzeczka jeszcze próbowali ratować dobytek.
- Dwa dni było w miarę spokojnie, do opanowania, no a dzisiaj dało nam tutaj popalić. Sąsiedzi jadą po worki, będziemy obstawiać workami - zapowiedział pan Stanisław, mieszkaniec Rzeczki.
Pan Rafał rano wyjechał z domu w Jaszkowej Dolnej koło Kłodzka, a po powrocie kilka godzin później nie mógł się do niego dostać.
- Jak patrzyliśmy tutaj z góry, to wszystko jest zalane, cały dom jest pod wodą - powiedział Rafał Gaweł, mieszkaniec Jaszkowej Dolnej.
Zalana restauracja Nota Bene w Kłodzku
Z dramatycznym widokiem mierzą się też między innymi właściciele rodzinnej restauracji w Kłodzku. 14 września nasz reporter relacjonował wywożenie wyposażenia, wszystkiego, co udało się zmieścić w dziesięciu busach.
- Ratujemy, co możemy, dorobek naszego życia, wszyscy ludzie tu są dobrej woli, znajomi, i nam pomagają - mówiła w sobotę Agnieszka Błońska-Majdańska, właścicielka restauracji Nota Bene w Kłodzku.
Niestety, poziom wody był tak wysoki w niedzielę, że zalało budynek. - Wczoraj byłam pełna optymizmu i myślałam, że się skończy tylko podtopieniem. Niestety, poszło wszystko, nie mamy szans na nic - przekazała w niedzielę Agnieszka Błońska-Majdańska. - W nocy podjechaliśmy, już nas nie wpuścili, powiedzieli, że to grozi, oczywiście. No nic, no miałam nadzieję, że coś zostanie, ale nic nie zostanie - dodała.
Rodzina uratowana przez strażaków
Nieprzespaną noc mają za sobą również mieszkańcy Bystrzycy Kłodzkiej.
- Co mogłem, z piwnicy powynosiłem, samochody są na górze - powiedział mieszkaniec Bystrzycy Kłodzkiej. - Sytuacja jest ciężka, no i myśmy teraz worki z piaskiem ładowali - opisywał inny mieszkaniec miejscowości.
WOPR-owcy z Nysy wyciągali pasażerów samochodu. Utknęli w nim rodzice z czworgiem dzieci i dwoma psami. W ruch poszły skutery wodne. Rodzinę udało się uratować.
- Woda otaczała pojazd z każdej strony i strażacy nie byli w stanie pomimo świetnego sprzętu, którym dysponują, dotrzeć, dlatego że było to zbyt niebezpieczne dla ratowników biorących udział w akcji, nawet przy wykorzystaniu technik alpinistycznych, bo ten nurt był tam za mocny, a naszym ratownikom na skuterach udało się tam dotrzeć i bezpiecznie ewakuować rodzinę - przekazał Jarosław Białochwałek, prezes WOPR Nysa.
"Co chwilę ktoś szuka drugiej osoby"
Mieszkańcy Międzyrzecza Dolnego w Śląskiem oceniają, że do ich wsi kulminacyjny moment fali powodziowej dotarł niedługo po północy.
- W ogóle żeśmy nie spali od godziny 12, dziecko zanieśliśmy do teściowej, dom wyżej, bo baliśmy się, że nam to wszystko zaleje - opowiedział Damian Kopeć, mieszkaniec Międzyrzecza Dolnego.
Dom pana Damiana nie ucierpiał tak bardzo jako domy jego sąsiadów. - Sąsiadom dalej powlewało się, jeden miał aż do sufitu wody, drugiemu to panele całe podniosło do góry, no, ogólnie była masakra po prostu - podsumował Damian Kopeć.
- Wpół do trzeciej nas ewakuowali z domu - poinformowała Elżbieta Piesch, mieszkanka Międzyrzecza Dolnego. - Wróciłam zobaczyć, jak jest - dodała. Zobaczyła, że parter jej domu został zalany.
W innym miejscu zalany został samochód, który rozwoził worki z piaskiem. - Nie dojechało, zostawił auto i poszedł sobie dom ratować właśnie - powiedziała Elżbieta Piesch.
O powtórce z 1997 roku napisał pan Jacek, autor nagrania, na którym widać jego dom rodzinny w Lądku Zdroju, niemal całkowicie zalany.
- W nocy mieliśmy jeszcze pół metra więcej wody, no i teraz próbujemy walczyć, za chwilę zbiornik prawdopodobnie puści z góry i będziemy mieli znowu powtórkę z nocy - mówi Dariusz Morel, mieszkaniec Ustronia.
- Co chwilę ktoś szuka drugiej osoby, swojego małżonka, albo rodziców, i to jest prawdziwy dramat, bo my mamy siebie, więc tutaj się nic nie stanie, pieniądze nie są ważne, my to odbudujemy, weźmiemy łopatę i damy radę - powiedziała Julia Madejska, córka właścicieli zalanej restauracji Nota Bene w Kłodzku.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24