Nie tylko Bielsko-Białą dotknęły ulewy i podtopienia. W innych miejscach województwa śląskiego i w Małopolsce służby i mieszkańcy również usuwają skutki ulew. Wiele rzek przekracza stany alarmowe, IMGW ostrzega, że to jeszcze nie koniec deszczów.
Południe Polski walczy ze skutkami ulew. Pogoda najbardziej dała się we znaki mieszkańcom województwa śląskiego i Małopolski.
Wiele rzek na południu Polski znacznie przybrało, przekraczając stany ostrzegawcze i alarmowe. Niektóre nie poradziły sobie z ogromem wody i wylały.
- W bardzo krótkim czasie, w zaledwie sześć godzin, aż o 350 centymetrów wzrósł stan wody - informuje Grzegorz Walijewski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
- Część wałów nie ma równej powierzchni, a woda rozlewa się i szuka tych najniżej położonych miejsc. Może dochodzić do częściowego właśnie przelewania, natomiast nie mamy na szczęście żadnego zagrożenia albo zdarzenia tego typu, że gdzieś wał został przerwany - przekazuje Marcin Błachut, burmistrz Czechowic-Dziedzic.
W powiecie bielskim woda wdarła się do szkoły
Pogotowie przeciwpowodziowe ogłoszono rano także w powiecie cieszyńskim, gdzie nieprzejezdne były niektóre drogi. W miejscowości Pogórze odwołane zostały lekcje w szkole podstawowej. Zalane zostały także Pisarzowice w powiecie bielskim. Woda wdarła się na rondo oraz do szkoły.
- Piwnice, takie salki na dole, pomieszczenia pań sprzątaczek. Wszystko zostało zalane do wysokości nawet metra. Na szczęście nie zalały się nam pomieszczenia edukacyjne - mówi dyrektorka szkoły w Pisarzowicach.
Z kolei w Ojcowie zalany został między innymi zabytkowy młyn. - Zaczęli rano dzwonić, że woda idzie, no, ale nie myślałam, że aż taka. I nie zdążyłam się zastawić. Silniki tam są pozalewane, no i trzeba będzie wypompować wodę i sprzątać - mówi pani Lucyna, właścicielka młyna.
W całym kraju do godziny 14 strażacy wyjeżdżali do akcji 1643 razy
W samym Krakowie woda w alercie postawiła mieszkańców ulicy Udzieli. - W 2021 roku mieliśmy tutaj poważną powódź, ponad metr wody w domach. Często jest tak, że po pół godziny opadów już stoimy na wałach - opowiada Piotr Burnos, mieszkaniec Krakowa.
W całym kraju do godziny 14 strażacy wyjeżdżali do akcji 1643 razy. 1035 interwencji dotyczyło województwa śląskiego, 435 - małopolskiego.
- W Małopolsce służy prawie 400 strażaków przez całą dobę. Podnieśliśmy też stany osobowe, czyli w związku z tym, że mamy trzeci stopień zagrożenia strażacy zostali wezwani z dyżurów domowych - informuje Hubert Ciepły z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie.
Kilkadziesiąt wyjazdów odnotowano także na Podkarpaciu i w województwie lubelskim.
Masy ciepłego powietrza zalegają nad Polską
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej dla niemal całej południowo-wschodniej Polski wydał alerty, w tym te najwyższego stopnia, przed ulewami oraz wzrostem poziomów rzek. W niektórych miejscach w ostatnich godzinach spadło tyle deszczu, co średnio w ciągu całego miesiąca.
- Może napadać taka miesięczna suma opadów w województwach małopolskim, podkarpackim, świętokrzyskim. Musimy spodziewać się cały czas reakcji rzek. Będą reakcje te gwałtowne, tak jak wspomniałem, w niektórych miejscach 2,5 do nawet 3,5 metra przyrostu po opadzie - ostrzega Grzegorz Walijewski.
- Za tak ogromne opady odpowiadają masy ciepłego powietrza, zalegającego nad Polską, które przesunęły się na południe kraju – tłumaczy Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
- Tereny bardziej górzyste to w zasadzie takie miejsca, w których łatwiej sprowokować opady i co ważne, te opady takie bardzo solidne. Nie należy się dziwić takim zdarzeniom, bo rzeczywiście góry potrafią "wydoić chmury" bardzo mocno - mówi Bogdan Chojnicki.
W najbliższych dniach tak intensywne opady nie powinny się już powtórzyć.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24