Jeśli sejmowa komisja ma badać rosyjskie wpływy w Polsce w latach 2007-2022, to powinna zająć się próbą wrogiego przejęcia przez Rosjan Zakładów Azotowych w Tarnowie - uważa opozycja. Także prezydent Andrzej Duda pyta, kto w Polsce ułatwiał te działania i za nimi lobbował. Rosyjski oligarcha Wiaczesław Kantor w 2012 roku chciał wykupić masowo akcje Azotów z pomocą Domu Maklerskiego BZ WBK. Na czele BZ WBK stał wtedy Mateusz Morawiecki.
Nie wiadomo, czy ogłaszając zamiar powołania komisji, która ma tropić osoby wspierające rosyjskie wpływy w Polsce, premier Mateusz Morawiecki pamiętał o komunikacie sprzed dekady, napisanym cyrylicą, a wysłanym prosto z Nowogrodu Wielkiego, w którym Rosjanie oficjalnie ogłosili zamiar wrogiego przejęcia Zakładów Azotowych w Tarnowie z pomocą Domu Maklerskiego BZ WBK.
- 99 procent udziałów w Domu Maklerskim BZ WBK miał Bank Zachodni WBK, na czele którego, jak wiemy, stał Mateusz Morawiecki - przypomina Andrzej Domański, główny ekonomista Instytutu Obywatelskiego, analityk rynków finansowych. - Z całą pewnością przechodziło to przez biurko prezesa banku - dodaje Piotr Gajdziński, były rzecznik prasowy BZ WBK, autor książki "Delfin. Mateusz Morawiecki".
Przejęcie Zakładów Azotowych było jednym z najgłośniejszych tematów lata 2012 roku. W Polsce pojawili się wtedy Rosjanie z Grupy Acron - firmy należącej do Wiaczesława Kantora, który - po uwłaszczeniu się na poradzieckich zakładach chemicznych - dzisiaj jest jednym z najbogatszych, nadwornych oligarchów Putina. - Acron ma bardzo pozytywne nastawienie do Azotów. Chcemy być strategicznym inwestorem spółki, który pomoże jej się rozwijać - mówił w lipcu 2012 roku Władimir Kantor, wiceprezes Grupy Acron, syn Wiaczesława Kantora.
Sprzeciw rządu Donalda Tuska
Plan Rosjan zakładał przejęcie tarnowskich azotów wbrew woli zarządu spółki i przy otwartym sprzeciwie polskiego rządu, na czele którego stał wówczas Donald Tusk. Zakłady Azotowe w Tarnowie miały i mają strategiczne znaczenie dla polskiego bezpieczeństwa. - Absolutnie nie, powtarzam raz jeszcze: to jest próba wrogiego przejęcia. Ja na próbę wrogiego przejęcia spółce rosyjskiej odpowiadam stanowcze nie - mówił wówczas Mikołaj Budzanowski, minister skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska.
Sprzeciw rządu Tuska jednak ani na chwilę nie zniechęcił Rosjan. Za pośrednictwem spółki córki chcieli zdobyć 66 procent udziałów w Azotach, ale potrzebowali do tego instytucji finansowej, która była uprawniona do przeprowadzenia skupu jej akcji w Polsce i znaleźli w Poznaniu.
- Gdyby ktoś małą ciepłownię osiedlową sprzedawał, to on mógł nie wiedzieć, ale nie przy tego rodzaju transakcji. To jest niemożliwe - podkreśla Piotr Gajdziński, były rzecznik BZ WBK, którego prezesem był wówczas Mateusz Morawiecki. Zwłaszcza że Rosjanie byli gotowi wyłożyć miliardy rubli, byle przejąć strategiczną spółkę, a ich operacja już wówczas budziła wielkie kontrowersje.
Co wiedział Mateusz Morawiecki?
O sprawę przejęcia Zakładów Azotowych był pytany we wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik rządu Piotr Mueller. Prowadzący program zwrócił uwagę, że premier Mateusz Morawiecki próbował pomóc w przejęciu spółki. - Tak? A w jaki sposób? Niech pan odważnie postawi tę tezę - odpowiedział Mueller na pytanie. Konrad Piasecki wyjaśnił, że "jego bank był pośrednikiem w tej transakcji". - Chce pan powiedzieć, że Mateusz Morawiecki, prezes banku, nie odpowiadał za to, co robił jego bank? - dopytywał dziennikarz TVN24. - Nie, nie. Chcę, żeby pan postawił odważnie tezę, którą pan teraz manipuluje - odparł polityk PiS.
Mateusz Morawiecki był prezesem zarządu całej Grupy Kapitałowej BZ WBK, w której jednostką w pełni zależną był obsługujący rosyjskiego oligarchę Dom Maklerski BZ WBK S.A. Mało tego, obecny premier był też prezesem jego rady nadzorczej.
- To, że nie słyszał o tej transakcji, jest tak samo prawdopodobne jak to, że minister Błaszczak nie słyszał o rosyjskiej rakiecie, która przeleciała przez pół Polski - komentuje Domański. - To jest absolutnie wykluczone. Prezes rady nadzorczej o tego rodzaju transakcjach wie, ma nad nimi pełną kontrolę. Z całą pewnością nie jest to możliwe - uważa Gajdziński.
Były współpracownik Mateusza Morawieckiego dodaje, że ówczesny prezes banku w dowolnym momencie mógł zablokować albo zakończyć współpracę Domu Maklerskiego z Rosjanami, ale takie polecenie nie padło, bo działania maklerskie na ich rzecz były prowadzone do samego końca. - Na końcu tego wszystkiego jest to, że od zysku prezesi i głównie menadżerowie dostają premie - zwraca uwagę Gajdziński.
Jeszcze w lutym 2012 roku Mateusz Morawiecki był też jednym z członków Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. - Promowanie inwestycji rosyjskiej w tej dziedzinie, w tym konkretnym przedsięwzięciu, jest w naszej ocenie wbrew naszym narodowym interesom - powiedział w kwietniu 2013 roku Donald Tusk.
Akcje rosyjskiego oligarchy w spółce
Ostatecznie plan Rosjan powiódł się nie do końca. Po interwencji rządu Donalda Tuska rosyjski oligarcha finalnie zdołał zdobyć około 20 procent akcji tarnowskich Azotów, czyli za mało, żeby przejąć kontrolę nad spółką, ale wystarczająco dużo, żeby mieć na nią wpływ.
Posłowie Lewicy zwracają uwagę, że oligarcha ma wpływ na kwestie związane ze strategicznymi działaniami spółki i jednocześnie informują o złożeniu wniosku do NIK o zbadanie sprawy.
Po połączeniu zakładów azotowych w Tarnowie, Policach i Puławach Wieczysław Kantor dysponuje jedną piątą udziałów w całej Grupie Azoty. Jednocześnie jest objęty unijnymi sankcjami za wsparcie Putina w rosyjskiej inwazji w Ukrainie.
- Nie uważam, że ta komisja, ten potwór legislacyjny, powinien się czymkolwiek zajmować, ale sprawą próby wrogiego przejęcia Azotów i udziału w tym Mateusza Morawieckiego powinna się zająć sejmowa komisja śledcza - mówi Adam Szłapka, poseł Koalicji Obywatelskiej. - Przypisywanie komukolwiek dzisiaj jakichkolwiek wpływów rosyjskich z obozu rządzącego jest po prostu śmieszne - komentuje sprawę Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska, poseł Suwerennej Polski.
Pracownicy Grupy Azoty alarmują, że w ostatnich miesiącach wstrzymano w nich niemal całą produkcję. Zarząd grupy tłumaczy, że częściowo jest to związane z wysokimi cenami gazu, który jeszcze rok temu Polska kupowała głównie od Rosjan.
- Wielokrotnie uczestniczyłem w dyskusjach, które dotyczyły kwestii wpływów rosyjskich i rosyjskich prób zakupienia najważniejszych gałęzi polskiego przemysłu, choćby Azotów naszych. (...) Kto ułatwiał wówczas te interesy, chciałbym wiedzieć - mówił prezydent Andrzej Duda, komentując decyzję o podpisaniu ustawy o komisji, która ma zbadać rosyjskie wpływy w Polsce.
Źródło: Fakty po Południu TVN24