Tylko w tym tygodniu informowaliśmy Państwa o kilku groźnych wypadkach na przejazdach kolejowych. Co roku w takich wypadkach ginie kilkadziesiąt osób. Wielu wypadków dałoby się uniknąć, gdyby kierowcy zachowywali należytą ostrożność lub celowo nie naruszali przepisów.
Gdyby wszystko trwało zaledwie kilka sekund dłużej, pociąg uderzyłby w stojący na przejeździe kolejowym samochód. W ostatniej chwili udało się go odholować poza torowisko. W tej bardzo groźnej i dynamicznej sytuacji potrącone zostały dwie osoby, ale na szczęście niegroźnie.
- Tym osobom nic się nie stało. Dzięki natychmiastowej reakcji świadka udało się uniknąć tragedii - informuje sierż. Edyta Daroch z Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie Trybunalskim.
Kiedy 28-latka przejeżdżała przez tory w Starej Wsi niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego, samochód nagle zgasł. Z pomocą ruszyli świadkowie. Jeden z nich najpierw próbował uruchomić auto, a kiedy się to nie udało, zapiął linę holowniczą do swojego samochodu. W tym czasie uruchomił się już sygnalizator ostrzegający przed nadjeżdżającym pociągiem, a zapory zaczęły opadać.
Do wielu niebezpiecznych sytuacji na przejazdach przyczyniają się kierowcy
- To są zdarzenia losowe, tak się zdarza. Ale pamiętajmy: opuśćmy pojazd, to jest tylko rzecz. Najważniejsze jest nasze zdrowie i życie - apeluje Andrzej Janicki, były biegły z zakresu wypadków drogowych.
Jak pokazują liczne nagrania, do wielu niebezpiecznych sytuacji na przejazdach przyczyniają się, niestety, sami kierowcy.
- Kiedy mamy sygnał czerwony pulsacyjny, po ośmiu sekundach dopiero zaczyna się zamykać zapora drogowa, więc naprawdę mamy bardzo dużo czasu - wskazuje Arkadiusz Kuzio z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Nawet opuszczona zapora nie powstrzymała jednak kierowcy ze Świebodzina przed kontynuowaniem jazdy wprost pod pociąg, którego - dosłownie - mógł nie zauważyć.
- Można powiedzieć, że jechał w stylu "na czołgistę". Miał tylko malutkie wizjery, przez które starał się patrzeć. (...) Zbagatelizował przygotowanie auta do drogi - przekazuje st. asp. Marcin Ruciński z Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie.
Siła uderzenia była potężna - z samochodu wyrwany został silnik. W wypadku, chociaż wyglądał bardzo groźnie, nie było poszkodowanych.
Nie brakuje przykładów braku ostrożności na przejazdach kolejowych
Bardzo podobna sytuacja miała miejsce nieco ponad miesiąc temu na przejeździe w okolicach Ozimka na Opolszczyźnie. Tam również kierowca wjechał w bok nadjeżdżającego pociągu. Na nagraniu z wypadku widać, że hamował dopiero tuż przed uderzeniem. Na przejeździe nie było wprawdzie zapór, ale były i działały czerwone światła.
- Będzie część osób, która będzie się tłumaczyć tym, że jest za słaba widoczność, że ten przejazd był niewłaściwie oznakowany. Z tym punktem widzenia absolutnie bym się nie zgodził. Ten aspekt bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o infrastrukturę, o oznakowanie, o widoczność, naprawdę jest bardzo mocno zadbany - wskazuje Zbigniew Korytnicki, były naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
W tym tygodniu miała miejsce jeszcze jedna sytuacja. W piątek w Nowej Wsi Ełckiej ciężarówka wjechała pod pociąg na niestrzeżonym przejeździe kolejowym.
- 59-letni kierowca samochodu ciężarowego najprawdopodobniej nie zatrzymał się przed znakiem "STOP" - mówi podkom. Tomasz Markowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Uderzenie było tak silne, że wyrzuciło kierowcę z szoferki. Trafił do szpitala. Pasażerom pociągu nic się nie stało.
Pomimo licznych apeli, w ostatniej dekadzie co roku na przejazdach zdarzało się od stu kilkudziesięciu do ponad 200 wypadków, w których ginęło kilkadziesiąt osób - kierowców i pieszych. Tylko w 2024 roku aż 49.
- Czy jesteśmy pieszymi, czy jesteśmy kierowcami, dużo zależy od nas samych. To nie tylko wprowadzanie nowych taryfikatorów, zaostrzanie tych przepisów - wskazuje Klaudia Podkalicka, kierowca rajdowy.
- Często też widzimy, że mimo czerwonego sygnału kierujący nie zatrzymują się, ponieważ rogatki, widzą, są podniesione, uważają, że zdążą, że się uda, że wszystko będzie dobrze. Często, niestety, tak nie jest - mówi Andrzej Janicki.
Czerwone światło to sygnał do zatrzymania się
Policja kolejny raz przypomina, że czerwone światło mrugające przed przejazdem to sygnał do bezwzględnego zatrzymania się, niezależnie od tego, czy pociąg dopiero nadjedzie, czy właśnie przejechał. Kiedy mruga czerwone, a zapory opadają lub zaczynają się podnosić - po prostu nie jedziemy.
- Wjazd na przejazd kolejowy wtedy, kiedy nadawany jest sygnał czerwony, i wtedy, kiedy zapory są podnoszone lub opuszczane, to dwa różne wykroczenia. To wykroczenia, gdzie za każde z nich mamy 15 punktów karnych, no i niestety kara powyżej 1000 złotych - tak więc 2000 i 1500 - informuje nadkom. Tomasz Bratek z Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Katowicach.
CZYTAJ TAKŻE: Walka z czasem i chwile grozy na przejeździe kolejowym
Kara finansowa jest jeszcze wyższa dla kierowcy, który popełni wykroczenie w warunkach recydywy. - Recydywa w tym przypadku, czyli popełnienie tego samego czynu w ciągu dwóch lat, to podwójna kara - wskazuje Tomasz Bratek.
Przejazdy kolejowe to jedne z najlepiej monitorowanych miejsc na polskich drogach - przypominają policjanci i eksperci. - Nie powiem, że twarz kierowcy, ale conajmiej numery rejestracyjne są naprawdę widoczne - mówi Zbigniew Korytnicki.
To wystarczy, żeby sprawcę wykroczenia znaleźć i surowo ukarać.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24