Od środy przez przejście graniczne z Egiptem ze Strefy Gazy mogą wyjeżdżać cudzoziemcy. W Strefie Gazy nie ma miejsc całkowicie bezpiecznych. Rodzina pani Samiry Ramadan wciąż tam przebywa, i to w samym środku działań wojennych.
Monika Tomasik: Proszę opowiedzieć, jaka część pani rodziny jest w Gazie i czy miała pani z nimi kontakt?
Samira Ramadan: Trójka dzieci mojej siostry jest w Strefie Gazy. Miałam rano z nimi kontakt. Sieć jest raz na jakiś czas. Ten kontakt jest utrudniony. Jak tylko uda im się złapać sieć, to dzwonią do nas poinformować nas, że żyją i są cali.
Monika Tomasik: Gdzie oni teraz przebywają? Czy oni przenieśli się na południe Strefy Gazy, gdzie jest nieco bezpieczniej? Czy cały czas grożą im naloty czy bezpośrednio działania zbrojne, które są tam toczone?
Samira Ramadan: Są w najbardziej niebezpiecznym miejscu, w Dżabaliji. To jest najbardziej niebezpieczne miejsce w Strefie Gazy. Sytuacja w Dżabaliji jest katastroficzna, bo nie mają tam ani wody, ani prądu. Kończą im się też zapasy. (...) Transport jest utrudniony, bo czołgi stoją na ulicach. Ciężko im, żeby się wydostać w ogóle z Dżabaliji, żeby się ewakuować w stronę granicy w Rafah. Żeby się dostać do granicy, to graniczy z cudem.
Trudna ewakuacja
Monika Tomasik: Od tygodni były wezwania, żeby przenieść się na południe. Ale tu mówimy o dzieciach, więc czy mogłaby mi pani wyjaśnić, jak skomplikowana była ta sytuacja? Czemu nie przenieśli się na południe?
Samira Ramadan: Nie mają tam nikogo z rodziny, żeby się przenieść. Baliśmy się, że nawet jak będą jechać tam autem, może spaść na nich jakaś bomba. Próbowaliśmy dowiedzieć się o jakimś transporcie bezpiecznym. Chociaż teraz jest to niemożliwe, bo nawet karetki Izrael bombarduje.
Monika Tomasik: Dzieci, jak pani powiedziała, są w tej chwili w bezpośrednim zagrożeniu życia. Rozumiem, że one były pod opieką dziadków. Co jest dla was w tej chwili nadzieją? Co próbujecie zrobić? Jak próbujecie im pomóc?
Samira Ramadan: Próbujemy im załatwić transport bezpieczny do granicy. Czekamy cały czas na wiadomość o ewakuacji Polaków. Ewakuacja trwa od trzech dni. Przez te trzy dni nie było ewakuacji Polaków. Cały czas czekamy. Jak tylko pojawi się lista z imionami Polaków i zaczną ewakuować, to wtedy chcielibyśmy, żeby ktoś zorganizował bezpieczny transport dla nich. Chociaż wiemy, że to jest niemożliwe w tym czasie, gdzie bezpieczny transport to tylko Czerwony Krzyż albo karetki. Mimo to, że karetki i tak są atakowane przez Izrael, przez czołgi, które stoją na ulicach. (...) Nie mamy żadnej nadziei, czy w ogóle będziemy mieli dla nich bezpieczny transport.
Dramatyczna rzeczywistość
Monika Tomasik: W jakim wieku są te dzieci i dlaczego zostały tam bez rodziców?
Samira Ramadan: Najstarszy ma 15 lat, (drugie dziecko ma - przyp. red.) 14 lat i najmłodsza dziewczynka ma 13 lat. Zostały tam dlatego, że zaczął się rok szkolny. Rodzice nie chcieli ich odrywać od lekcji. Chcieli załatwić kilka spraw związanych z firmą w Polsce.
Monika Tomasik: A czy może nam powiedzieć pani więcej szczegółów dotyczących tego, jak sobie radzą z dnia na dzień?
Samira Ramadan: Najstarszy chodzi kilka ulic po wodę, bo brakuje im wody do mycia, do picia. Nie mają też na czym przygotować sobie jedzenia. Nie mają gazu. Rozpalają sobie ognisko, żeby zrobić coś ciepłego. Tak naprawdę to dzisiaj, jak zadzwonił syn i powiedział nam, że kończy im się jedzenie, powiedział nam, że "my tu umrzemy. Jeżeli nas stąd nie wyciągniecie, zabije nas izraelskie wojsko". Prosili nas, żebyśmy ich zabrali stamtąd.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Fakty o Świecie TVN24 BiS