Turyści masowo odwołują wyloty do Jordanii czy Egiptu. Boją się o swoje bezpieczeństwo w obliczu wojny między Izraelem a Hamasem. Z podróży do Ammanu zrezygnowała ponad jedna trzecia grup, które miały już zarezerwowane pobyty. Z kolei Egipt zwrócił się z prośbą o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego w obliczu wielomiliardowych strat w turystyce. Polskie MSZ formalnie nie odradza podróży do Jordanii czy Egiptu, zaleca jedynie zachowanie podstawowych środków ostrożności.
To może być jeden z tańszych kierunków turystycznych tej zimy. Władze Jordanii robią wszystko, żeby turyści nadal przyjeżdżali do ich kraju mimo toczącej się w jego bliskim sąsiedztwie wojny Izraela z Hamasem. - Tylko tego ranka dostałem wiadomość, że sześć grup odwołało swoje pobyty. Wszystkie biura w Ammanie są w podobnej sytuacji. Odwołanych jest nawet 35 procent zamówień - mówi Mohammad Alkeswani, menedżer biura podróży z Jordanii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lotnicze wojaże Polaków. Króluje jeden kierunek
Jordania oferuje biurom podróży i liniom lotniczym dofinansowanie nawet do 22 tysięcy dolarów do każdego lotu, który przywiezie turystów. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie odradza podróży do Jordanii. W oficjalnym zaleceniu czytamy, że turyści powinni jedynie zachować podstawowe środki ostrożności oraz unikać wszelkich zgromadzeń i demonstracji. - Jordania jest jednym z przystanków trójkąta turystycznego - trasy obejmującej też Izrael i Egipt - więc wojna w Strefie Gazy ma wielki, negatywny wpływ na branżę turystyczną w całym regionie - podkreśla Mohammad Alkeswani.
Niestabilny region
MSZ odradza wszelkie podróże do Izraela, na Zachodni Brzeg Jordanu, do Strefy Gazy i Libanu. Jeden z ulubionych kierunków polskich turystów - Egipt - nie jest na czarnej liście. MSZ odradza jedynie podróże do niektórych jego części: na graniczący z Izraelem i Strefą Gazy półwysep Synaj oraz na obszary znajdujące się przy granicy z Libią i Sudanem. - Jak dotąd nie odnotowaliśmy znaczącej liczby odwołanych rezerwacji z Europy. Od biur podróży i linii lotniczych słyszymy, że ludzie znają sytuację geopolityczną i wiedzą, że kurorty nad Morzem Czerwonym są bardzo oddalone od tego, co dzieje się w regionie - mówi Ahmed Issa, minister turystyki Egiptu.
Nie wszystkie egipskie kurorty leżą z dala od konfliktu - na Tabę pod koniec października spadła zabłąkana rakieta, najprawdopodobniej wystrzelona ze Strefy Gazy. Egipt, który nie posiada bogatych złóż ropy, już zwrócił się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o pomoc w obliczu utraty wielomiliardowych wpływów z turystyki. - Egipt, Liban, Jordania. Wojna już dotyka te kraje w wielu obszarach. Te kraje zależą od turystyki. Niepewność zabija turystykę - tłumaczy Kristalina Gieorgijewa, dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Zapaść w turystyce
Egipt od lat próbuje ożywić ruch turystyczny, który ucierpiał przez liczne zamachy terrorystyczne czy pandemię. Podobnie jak Jordania dofinansowuje loty. Magnesem mają być nowe atrakcje. W tym sezonie turystów miało przyciągnąć między innymi otwarte z wielką pompą pełne skarbów starożytności Wielkie Muzeum Egipskie w Gizie. - Dopracowujemy ostatnie szczegóły. Myślę, że do końca roku muzeum będzie już częściowo otwarte dla zwiedzających. Oficjalne otwarcie nastąpi w ciągu kilku miesięcy. Najpewniej między lutym a majem - zapowiada Ahmed Issa. Widmo zapaści branży turystycznej to kolejna plaga, która w ostatnim czasie dotknęła Egipt. Cały Bliski Wschód i Afryka wyjątkowo mocno cierpią przez wywołany przez Rosję kryzys żywnościowy. Ukraińskie zboże, które przez lata żywiło kraje rozwijające się, wciąż ma olbrzymie problemy z dotarciem do odbiorców.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS