Gdy mówimy o bezgranicznym bohaterstwie Ukraińców - czasem zapominamy o cenie, którą płacą za obronę Ojczyzny. Zwłaszcza ci, którzy nie byli zawodowymi żołnierzami. Przed napaścią byli cywilami. Nagle znaleźli się w piekle. Nie ma psychiki, która by to wytrzymała bez żadnych strat.
Wojna w Ukrainie to nie tylko tragedia całego narodu, ale również dramaty wysłanych na front żołnierzy. - W nocy mam koszmary. To wyczerpujące. Chciałbym odpocząć, ale ze strachu nie mogę zasnąć. Przyjechałem tu miesiąc temu. Wciąż jeszcze czuję się jak w filmie. Po przyjęciu zdiagnozowali, że miałem dwa wstrząśnienia mózgu i cierpię na zespół stresu pourazowego - opowiada "DJ", żołnierz 67. Brygady Zmechanizowanej.
Codziennością żołnierzy stały się wojenne realia - w tym ostrzały, które na terenie Ukrainy można usłyszeć niemal co chwilę. - Byliśmy pod ostrzałem bez przerwy, przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Moździerze, czołgi, pojazdy piechoty, lotnictwo. Strzelali do nas wszyscy. Ze wszystkiego, co mieli. Najgorzej było na froncie w Kupiańsku. To najbardziej przerażające miejsce - przyznaje "DJ".
Kompletnie nowa rzeczywistość
Niemal każdego dnia broniący kraju żołnierze wystawieni są na sytuacje, które bezpośrednio zagrażają ich życiu. - Jechaliśmy. Pamiętam, że włazy mieliśmy otwarte. Nagle poczuliśmy potężne uderzenie, aż spadł mi z głowy hełm. Zrobiło się ciemno. Potem zaczęły strzelać iskry - wspomina Witalij, żołnierz 3. Brygady Szturmowej.
Dla wielu z żołnierzy pójście na front oznaczało kompletną zmianę dotychczasowego życia. Ci, którzy do tej pory po pracy wracali do czekającej w domu rodziny, od teraz musieli nauczyć się żyć całkowicie inaczej. Jak sami przyznają - nie spodziewali się, że kiedykolwiek ich rzeczywistość się tak diametralnie zmieni. - Ukraina ma armię złożoną ze zmobilizowanych cywilów, którzy jeszcze wczoraj byli nauczycielami, artystami, informatykami, robotnikami. Nie mieliśmy czasu, żeby przygotować ich na to, co ich spotka - wyjaśnia Dana Wynohradowa, zastępca dowódcy 67. Brygady do spraw pomocy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Financial Times": Europa może pomóc Kijowowi nawet w razie wycofania pomocy USA dla Ukrainy
Jednak pomimo tego, że wokoło spadają bomby, co chwila słychać wybuchy, a wizja powrotu do normalnego życia cały czas jest odległa - ukraińscy bohaterowie starają się zachować pozytywne myślenie. Udowadniają też, że na polu walki cały czas jest miejsce na marzenia. - Mam takie same marzenia co wszyscy. Niczego bardziej nie pragnę niż powrotu do domu, ale na razie sumienie mi na to nie pozwala. Najpierw musimy zrobić to, co do nas należy - zaznacza Andriej, wojskowy ratownik medyczny, dawniej pracownik biurowy.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS