Totalitarne pranie mózgów Koreańczyków z Północy w połączeniu z rosyjskim lekceważeniem życia - to skutkuje ich ogromnymi stratami w rosyjskim obwodzie kurskim. Ukraińcy, którzy od miesięcy prowadzą działania na małym fragmencie rosyjskiego terytorium, muszą odpierać kolejne szturmy żołnierzy Kima - rzadko udaje się schwytać jeńców żywcem. Chociaż Koreańczycy nie za dobrze radzą sobie z atakami dronów i mają braki w podstawowym wyposażeniu, to nawet ukraińscy żołnierze sił specjalnych muszą przyznać, że są fizycznie sprawni i potrafią całkiem dobrze strzelać.
Na nagraniu z pojmania koreańskiego żołnierza przez ukraińskie siły widać, że jeniec jest ranny. Z trudnością może się przemieszczać. Oddział zabiera go ze sobą. W tle wzmaga się rosyjski ostrzał. Rosjanie chcieli zapobiec pojmaniu żywego Koreańczyka. Dla Ukraińców była to największa zdobycz podczas brutalnych walk w obwodzie kurskim.
- To krwawa walka przeciw zradykalizowanemu, atakującemu z wręcz samobójczą zaciekłością przeciwnikowi, który nigdy nie widział dronów w akcji - opowiadają o nich żołnierze sił specjalnych.
- Wszyscy są młodzi, wyćwiczeni i odporni. Jednak są przygotowani tylko na realia wojny lat osiemdziesiątych. Pomimo wszelkich prób wezwania ich do poddania się oni nadal walczą - opisuje "Pokemon", dowódca oddziału w ukraińskich siłach operacji specjalnych.
Przechwycone dokumenty pokazują skalę indoktrynacji
Wzięcie jeńców na froncie w obwodzie kurskim jest nie lada wyzwaniem dla strony ukraińskiej. Koreańczycy wybierają śmierć zamiast kapitulacji. Potrafią nawet strzelać do swoich.
Na nagraniu ukraińscy żołnierze ciągną rannego Koreańczyka za nogę. Nagle zdają sobie sprawę, że Koreańczyk pod brodą trzyma granat, który detonuje. Jak przekazał potem południowokoreański tłumacz, ostatnimi słowami żołnierz wyraził pochwałę reżimu Kim Dzong Una.
Ukraińscy żołnierze znaleźli sfałszowane dokumenty przy koreańskim żołnierzu. Sugerują, że żołnierz pochodził z Dalekiego Wschodu Rosji. Miał przy sobie kody radiowe do łączności. Inne odręczne zapiski to peany na cześć wodza KRLD, świadczące o głębokiej indoktrynacji żołnierzy.
"Młot śmierci dla nieznanych, marionetkowych postaci jest już blisko. My dzierżymy potężną siłę, która sprawia, że drżą ze strachu. Świecie, obserwuj to uważnie!" - można przeczytać.
Te notatki zabitego żołnierza są w rzeczywistości migawką nastawienia ludzi z odizolowanego kraju. Są w nich deklaracje lojalności, taktyka walki z ukraińskimi dronami, a także sugestia, że ich obecność tutaj ma na celu pomoc Korei Północnej w przygotowaniu się do wojny. To niezwykły wgląd, ale także przypomnienie, jak ta największa od lat czterdziestych wojna lądowa w Europie staje się coraz bardziej globalna.
To również świadectwo strachu, jaki Koreańczykom towarzyszy na co dzień. Są też donosy na towarzyszy broni. Na przykład notatka, w której oficer krytykuje podwładnych.
"Dopuścił się niewyobrażalnie haniebnego czynu, kradnąc zaopatrzenie. Inny żołnierz nie uszanował godności naczelnego dowódcy i postawił swoje interesy osobiste ponad wszystko" - można przeczytać.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Zarejestrowali własną zbrodnię". Ukraińcy o nagraniu z jeńcami
"Warto zauważyć, że strzelają całkiem dobrze"
Ukraińcy sfilmowali pobieranie próbek DNA od poległych Koreańczyków. Chcą mieć dowód świadczący o ich pochodzeniu. Przekonują, że z 12 tysięcy Koreańczyków, którzy przybyli do Rosji, aż 1/3 nie żyje lub jest ranna. Ofiar przybywa każdego dnia.
Żołnierz o pseudonimie Amur pokazał nowy karabin AK-12 i plecak, w który Rosjanie wyposażają Koreańczyków. Mówi nam, że Koreańczycy są przeładowani amunicją, ale często nie mają kamizelek kuloodpornych i hełmów. Brakuje im nawet ciepłych ubrań i wody.
- Widzieliśmy przypadki, gdy bojownicy z Korei Północnej biegali bez ochrony balistycznej. Często też nie noszą hełmów, co również uważamy za dziwne. Są za to zwrotni. Poruszają się bardzo szybko, przez co trudno ich złapać, szczególnie za pomocą drona - opowiada "Amur".
Nagranie z drona termowizyjnego pokazuje tempo ich ataku. Siedmiu Ukraińców widocznych na dole w okopie staje naprzeciwko grupy 130 Koreańczyków nacierających od góry ekranu. Szturmują frontalnie, a następnie próbują ich oskrzydlić. Wielu zginęło na miejscu, ale wydaje się, że próbują dostosować taktykę do warunków pola walki.
- Mają plan, co robić, jeśli zostaną zaatakowani przez drona. Jeden z nich przyjmuje cios. Dwóch lub trzech stoi z boku i strzela bezpośrednio do bezzałogowca. Warto zauważyć, że strzelają całkiem dobrze. To sugeruje, że są wyszkoleni - podkreśla "Bandyta", żołnierz ukraińskich sił operacji specjalnych.
Wszystkich pojmanych Koreańczyków sprawdzono pod kątem ukrytych ładunków wybuchowych. Koreańczycy są gotowi na śmierć, jednak nie są przygotowani na warunki współczesnego pola walki. W Rosji mieli się "szkolić", lecz wielu nie dotrwa do oczekiwanej przez ich dowódców przyszłej wojny.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: CNN