Prigożyn był przyjacielem Putina, bo tylko tak w Rosji można stać się potężnym. Kucharz Putina stworzył armię najemników, bezwzględne ramię wykonawcze Kremla. Zdradził prezydenta Rosji, gdy ruszył ze swoimi żołnierzami na Moskwę.
Jewgienij Prigożyn i Władimir Putin poznali się w Petersburgu, gdzie Prigożyn prowadził ekskluzywne lokale, które Putin chętnie odwiedzał. Ta znajomość przerodziła w się w strategiczną współpracę, a Prigożyn z przedsiębiorcy stał się szefem prywatnej armii - na usługach głównie Putina. W 2014 roku współtworzył Grupę Wagnera, składającą się z byłych żołnierzy, ale też z kryminalistów. Prywatną organizację bojową, powiązaną z rosyjską armią. Putin posyłał ich tam, gdzie oficjalnie nie mógł albo nie chciał się angażować.
Po raz pierwszy wagnerowcy pod wodzą Prigożyna dali o sobie znać podczas wojny w Donbasie, gdzie wspierali prorosyjskich separatystów. Angażowali się też w innych częściach świata - na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Nie tylko militarnie. - Zapewne na polecenie Moskwy stworzył ogromną fabrykę trolli pod Petersburgiem, liczącą półtora tysiąca osób, potem się rozrastającą, gdzie były znakomite zarobki i ta fabryka trolli miała niebywały wpływ na wybory w Stanach Zjednoczonych - mówi Krystyna Kurczab-Redlich, dziennikarka, reportażystka, wieloletnia korespondentka w Rosji.
Wyjątkowa brutalność
Grupa Wagnera słynie z brutalności. Stany Zjednoczone uznały ją za organizację terrorystyczną i objęły sankcjami. - Słyszymy powtarzające się głosy, że Grupa Wagnera zagraża stabilności. Podważa działania legalnych rządów, okrada kraje z naturalnych zasobów, gwałci prawa człowieka. Wciąż docierają do nas podobne doniesienia - mówił Antony Blinken, sekretarz stanu USA. Gdy w lutym 2022 roku Rosji rozpoczęła pełnowymiarową wojnę w Ukrainie, Prigożyn także się do inwazji przyłączył. Publikował nagrania z frontu i rekrutował młodych Rosjan - w tym skazańców. - Zapisujcie się do Grupy Wagnera. Jeszcze wczoraj byliście zwykłymi chłopakami, a dzisiaj bronicie swojego kraju. Bronicie sprawiedliwości. Trzecia wojna światowa się zbliża - apelował Prigożyn.
Walki w Ukrainie
Wagnerowcy brali udział w wielomiesięcznych walkach o Bachmut. Ale w maju, gdy zaczęło brakować amunicji, Prigożyn ogłosił, że wycofuje się z pola walki. Narzekał na brak wsparcia ze strony Moskwy i błędy taktyczne. Był skonfliktowany z rosyjską generalicją - w tym przede wszystkim z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. - Mamy o 70 procent za mało amunicji. Szojgu, Gierasimow, gdzie jest do c*****y amunicja? Jeśli dostarczycie nam normalne ilości amunicji, to będziemy mieli pięć razy mniej zabitych. To wszystko ochotnicy. Umierają tutaj, żebyście mogli sobie brykać w swoich gabinetach - alarmował Prigożyn. - Współpraca na linii generałowie armii a Prigożyn jest absolutnie niemożliwa, oni go nienawidzą i będą dążyć do jego likwidacji - mówił w czerwcu Michaił Kasjanow, były premier Rosji.
Marsz na Moskwę
W nocy z 23 na 24 czerwca wagnerowcy przejęli kontrolę nad Rostowem nad Donem. Prigożyn zażądał dymisji Szojgu i zapowiedział marsz na Moskwę. - Nie pozwolimy na powtórkę z wojny domowej. Będziemy bronić naszych ludzi i naszego państwa przed każdym zagrożeniem. W tym również przed zdradą. To, z czym mamy teraz do czynienia, to zdrada. Doprowadziły do niej chore ambicje i osobiste interesy - 24 czerwca zaznaczył Putin. Jednak wieczorem Prigożyn się wycofał i zawrócił. Wyjechał na Białoruś, a konflikt przycichł. Zdaniem analityków po buncie Kreml potrzebował tych dwóch miesięcy, żeby ocenić motywy działań Prigożyna, oszacować jego poparcie wśród najemników i przejąć kontrolę nad Grupą Wagnera.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS