Sytuacja w Afryce nie jest wybuchowa, ona już eksplodowała - powiedział szef MSZ Włoch, szukając przyczyn kryzysu na Lampedusie. Głównym czynnikiem zaostrzającym sytuację są zmiany klimatyczne i rosyjska blokada Morza Czarnego, przez którą Rosja głodzi państwa afrykańskie zależne od dostaw ukraińskiego zboża. Czy to zbieg okoliczności, że na fali kryzysu migracyjnego znów głośno słychać polityków prawicowych partii, które są mniej lub bardziej otwarcie wspierane przez Władimira Putina?
Na tym, co dzieje się na Lampedusie, kapitał polityczny próbuje zbić nie tylko polska prawica. Bezkompromisową postawą chce wykazywać się przed rodakami Matteo Salvini, wicepremier Włoch i szef skrajnie prawicowej partii Liga. Nie wyklucza on użycia na Morzu Śródziemnym marynarki wojennej. Włochów przekonuje, że ich kraj jest osamotniony. - To, co dzieje się na Lampedusie, to śmierć Europy. Martwe dziecko w łodzi symbolizuje śmierć Europy, jej śmierć polityczną, kulturową, społeczną, śmierć wartości, ponieważ Włochy zostały pozostawione same sobie - mówi Salvini.
Salvini próbuje wyjść z cienia dużo bardziej popularnej premier Giorgii Meloni, szefowej konkurencyjnej populistycznej partii - Bracia Włosi. Tym samym rozpoczyna on de facto kampanię wyborczą przed przyszłorocznymi wyborami do europarlamentu i znowu utrzymuje sojusz z szefową francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Oboje znowu stawiają na narrację antyunijną i antyimigrancką.
Ale tak jak Salvini Le Pen też ma w tej kwestii ostrą konkurencję w kraju, choćby w postaci swojej siostrzenicy Marion Marechal Le Pen, która należy do innej skrajnie prawicowej partii - Rekonkwista. Marion Marechal Le Pen wybrała się nawet na Lampedusę, by stamtąd przekonywać, że jest jeszcze bardziej antymigrancka od swojej ciotki. - Wyraźnie widać tutaj, że włoskie służby są całkowicie przeciążone. Naprawdę widać tu chaos i tak po ludzku boli serce. Ale fatalna sytuacja humanitarna jest wynikiem całkowicie nierozsądnej polityki migracyjnej - uważa Marion Marechal Le Pen.
Antyimigrancka retoryka
Europejska skrajna prawica oburza się na to, co dzieje się na Lampedusie, ale jednocześnie korzysta na tym politycznie. Frontex - czyli Europejska Agencja Straży Granicznej - tłumaczy, że jedną z przyczyn gwałtownego napływu migrantów na włoską wyspę jest fatalna sytuacja w pobliskiej Tunezji - gdzie olbrzymim problemem są inflacja i drożejąca żywność. Poszlaki prowadzą więc na Kreml, który odcinając Afrykę od ukraińskiego zboża, gra na to, by tysiące zdesperowanych ludzi znowu zaczęły szturmować Europę. A odpowiedzią na rosnącą falę migracji mają być politycy mniej lub bardzie otwarcie wspierani przez Putina - Salvini, Le Pen czy politycy niemieckiej AfD. - Spójrzcie na to, co dzieje się dziś na Lampedusie. Na to, co dzieje się w naszym hipisowskim państwie. Nadszedł czas, by w końcu powiedzieć, że Alternatywa dla Niemiec zamknie granice, by zapewnić, że przestępcy zostaną deportowani - alarmuje Alice Weidel, współprzewodnicząca AfD.
Z kryzysem na Lampedusie próbuje radzić sobie premier Giorgia Meloni. Z jednej strony oczekuje od reszty Europy odciążenia Włoch poprzez przyjmowanie imigrantów z Lampedusy, z drugiej strony jej wieloletnia antyimigracyjna retoryka nie pozwala w pełni przyklasnąć propozycjom wewnątrzunijnej relokacji imigrantów.
Bliski sojusznik Meloni, rząd PiS, nie musi sie obawiać kłopotliwej prośby o pomoc. Bo Włochy i cała Europa wiedzą, że nasz kraj wciąż zmaga się z falą imigracyjną z Ukrainy - dużo większą niż ta na południu kontynentu i przez to Polska jest wyłączona z jakichkolwiek planów relokacyjnych.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS