Gdy niecałe dwa lata temu Rosja zaatakowała Ukrainę na pełną skalę, Europa bała się wielu rzeczy. Między innymi tego, że będzie zupełnie pozbawiona gazu lub ceny surowca wzrosną do niemożliwych poziomów. Okazuje się, że cena za megawatogodzinę jest teraz niższa niż rok temu, zaś import gazu z Rosji do krajów Unii Europejskiej w ostatnich dwóch latach radykalnie zmalał.
Europa poradziła sobie bez gazu Putina, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie było to takie oczywiste, że sobie poradzi. Teraz, w środku sezonu grzewczego, gaz jest ponad 10 razy tańszy niż jeszcze półtora roku temu.
- Obawy przed załamaniem gospodarczym okazały się bezpodstawne. Ceny energii spadły i utrzymały się na niskim poziomie nawet podczas niedawnych mrozów na początku stycznia. Magazyny gazu są nadal dobrze zaopatrzone. Europa zrobiła postępy w zwiększaniu odporności swojego systemu energetycznego - mówi Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej.
Od momentu napaści Rosji na Ukrainę w szczytowym momencie po inwazji megawatogodzina kosztowała 350 euro, dziś to około 30 euro. Pomogło zastąpienie gazu rosyjskiego surowcem z innych źródeł - głównie z Norwegii, Kataru, Algierii i Stanów Zjednoczonych. Europa zabezpieczyła się na przyszłość, napełniając magazyny. Od Gazpromu uzależnione są nadal w zasadzie tylko Węgry.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wiara i amunicja. Czego Ukraina potrzebuje od Zachodu
Wyjątkowo niskie są też ceny rosyjskiego węgla, który przez lata zasypywał Europę - również Polskę. Putinowi nie udało się znaleźć na niego nowych kupców w Azji.
- Rosjanie mają tylko dziewięć procent wszystkich surowców w Europie. Nie są już ważnym dostawcą surowców do Europy. To jest ważna lekcja. Ważne, żebyśmy o niej nie zapomnieli i nigdy nie powrócili do status quo, które tak mocno się na nas zemściło w 2022 roku - apeluje Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny biznesalter.pl. To, że Europa radzi sobie bez rosyjskiego gazu drugą zimę z rzędu, jest z pewnością zasługą wewnątrzunijnej solidarności. Putin nie może już traktować energii jako broni przeciwko wybranym przez siebie krajom.
- Działaliśmy wspólnie. Ponieważ mieliśmy dobrze funkcjonujące i otwarte rynki oraz dobrych przyjaciół na całym świecie, którzy wkroczyli i zwiększyli alternatywne dostawy. Ponieważ mieliśmy jednolity rynek, który pozwolił nam przekierować przepływ energii tam, gdzie była potrzebna. Ale przede wszystkim dlatego, że podwoiliśmy wysiłki na rzecz przejścia na czystą energię - wyjaśnia Ursula von der Leyen.
Optymistyczna perspektywa, ale też zagrożenie na horyzoncie
Więcej czystej energii sprawi, że w kolejnych latach znaczenie gazu będzie spadać - przynajmniej wśród odbiorców prywatnych. Uzgodniona przez państwa członkowskie unijna dyrektywa zakłada, że od 2028 roku w nowych budynkach nie będzie można instalować pieców na paliwa kopalne - w tym gaz. Potem w życie wejdzie między innymi obowiązek montowania w nowym budownictwie fotowoltaiki.
Obecną niską cenę gazu na rynkach przeciętny Polak na swoim rachunku być może odczuje po uwolnieniu cen energii. - Jeżeli ten trend by się utrzymał, to po odmrożeniu cen energii i gazu w lecie 2024 roku ten punkt odniesienia wskazywałby cenę niższą, a zatem odmrozilibyśmy ceny gazu, a one nie byłyby tak wysokie w taryfach - dodaje Wojciech Jakóbik.
Najnowszym zagrożeniem dla niskich cen gazu jest sytuacja na Bliskim Wschodzie. Po atakach na statki handlowe - przeprowadzonych z terytorium Jemenu - przez Morze Czerwone przestały pływać transporty gazu LNG.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS