Wcześniej tą drogą szli przywódcy reżimów totalitarnych. Nazywając swoich przeciwników robactwem, usprawiedliwiali w ten sposób użycie wszelkich metod, by się ich pozbyć. Takie odczłowieczające porównania padły w czasie przemówienia Donalda Trumpa z okazji Dnia Weterana. Trump nie po raz pierwszy radykalizuje język kampanii wyborczej, sprowadzając go do poziomu gry na najniższych instynktach, ale dopóki słupki jego popularności rosną, nikt o konserwatywnych poglądach nie może sobie pozwolić na to, by zaproponować wyborcom Republikanów inną drogę.
Rzecznik Białego Domu w oficjalnym oświadczeniu pisze, że w języku, jakiego używa Donalda Trump, "słychać echa Hitlera i Mussoliniego". To odniesienie do wypowiedzi, w której były prezydent w stosunku do swoich przeciwników użył słowa "robactwo". - Przysięgamy wam, że wyrwiemy z korzeniami komunistów, marksistów, faszystów i radykalnie lewicowych bandytów. To robactwo, które żyje w naszym kraju. Kłamią, kradną, oszukują podczas wyborów i zrobią wszystko, co w ich mocy, legalnie lub nielegalnie, by zniszczyć Amerykę i zniszczyć amerykański sen - powiedział Trump.
Ta wypowiedź wskazuje, w którą stronę skręca amerykańska kampania wyborcza na rok przed wyborami prezydenckimi. Donald Trump mówi, że "zagrożenie ze strony sił zewnętrznych - Rosji, Chin czy Korei Północnej - jest znacznie mniejsze niż zagrożenie ze strony sił wewnętrznych". Były prezydent wywołał oburzenie wpisem w stworzonym przez siebie portalu Truth Social. Napisał, że prokuratorzy zajmujący się jego sprawami po jego dojściu do władzy "wylądują w szpitalu psychiatrycznym".
Ofensywa Trumpa
Amerykańscy komentatorzy polityczni coraz częściej przestrzegają, że "Trump, jeśli wygra przyszłoroczne wybory, użyje władzy jako narzędzia zemsty". - Wyrzucimy na bruk chorą klasę polityczną, która nienawidzi naszego kraju. Fałszywe media zaczną mówić prawdę. Eksmitujemy Joe Bidena z Białego Domu i zakończymy pracę, którą rozpoczęliśmy - zapowiada Trump.
Agresywna narracja to problem dla umiarkowanych członków Partii Republikańskiej, której nominację prezydencką Trump ma niemal w kieszeni. Partia nie może sobie pozwolić na odcięcie się od byłego prezydenta, bo ten jest tak popularny, że mógłby zabrać ze sobą rzesze zwolenników i doprowadzić do rozłamu. Debaty w ramach wyścigu o nominację Republikanów to de facto wyścig o drugie miejsce - Trump nie bierze w nich udziału. Konkurenci mogą liczyć tylko na to, że byłego prezydenta wyeliminują problemy z prawem. - Oglądałem tych ludzi. Nie da się tego oglądać Ostatnia debata miała najniższą oglądalność w historii polityki. Czy zatem dobrze postąpiliśmy, nie uczestnicząc w debatach? Ktoś, jeden z tych głupszych, powiedział o mnie "on nie ma odwagi". Słuchajcie, stoję teraz przed dziesiątkami tysięcy ludzi i to jest w telewizji. To o wiele trudniejsze niż debata - twierdził Trump.
We wciąż hipotetycznym pojedynku wyborczym z Joe Bidenem to Donald Trump miałby dziś większe szanse. Tak przynajmniej wynika z ostatniego sondażu dla "The New York Times". Trump odnotował w nim przewagę w czterech kluczowych, wahających się stanach. Ta sama gazeta pisze, że wyborcy Trumpa są zachwyceni jego planami walki z imigracją. Te przewidują: policyjne naloty, olbrzymie obozy i masowe deportacje.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS