Zakazać Koranu, zamknąć granice, rozpisać referendum w sprawie obecności w Unii Europejskiej - to najbardziej ekstremalne pomysły zwycięzcy holenderskich wyborów parlamentarnych. Teraz wiemy, że Geert Wilders zapewne ich nie zrealizuje, bo kontrowersyjny polityk musiał usunąć się w cień. Nowy premier zapewnia, że Wilders nie będzie sterował jego gabinetem z tylnego siedzenia. To jednak niejedyne zastrzeżenie, które się pojawia wokół nowego rządu.
Tak wygląda cywilizowane przekazanie władzy, którego od Holendrów mógłby uczyć się cały świat. Serdecznie żegnany przez swojego następcę Mark Rutte odjeżdża, na końcu pozdrawiając dziennikarzy. Nowy premier Dick Schoof też wykonuje ukłon w ich stronę. - To pierwsze spotkanie z udziałem całej Rady Ministrów. Nie mogę się doczekać i niewątpliwie z wieloma z was będę często widywał się w nadchodzących latach, na co też nie mogę się doczekać - powiedział do dziennikarzy nowy premier Holandii.
Holandia czekała na nowy rząd aż 223 dni, bo tyle czasu minęło od jesiennych przyspieszonych wyborów do momentu zaprzysiężenia przez króla nowego gabinetu.
Na wyjątkowo rozdrobnionej scenie politycznej udało się w końcu stworzyć koalicję czterech partii, z której najsilniejsza jest skrajnie prawicowa Partia Wolności Geerta Wildersa. Kontrowersyjny polityk musiał jednak usunąć się w cień, podobnie jak inni liderzy partii koalicyjnych.
Nowy premier ma być gwarantem apolityczności. 67-letni Dick Schoof to urzędnik, był między innymi szefem wywiadu, koordynatorem do spraw zwalczania terroryzmu, nadzorował też służbę do spraw imigracji. Na pytanie, czy Geert Wilders będzie sterował rządem z tylnego siedzenia, Schoof odpowiada, że nie widzi siebie "chodzącego na smyczy".
Nowa polityka wobec UE
Wbrew obietnicom większość członków nowego gabinetu to politycy, a nie bezpartyjni eksperci. Zmęczeni wielomiesięcznymi targami politycznymi Holendrzy raczej nie odetchną z ulgą.
Brukselski portal Politico ocenia: "Poza chęcią sprawowania władzy koalicjantów nie łączy prawie nic. Wygląda na to, że polityczny chaos w Holandii - zamiast skończyć się wraz z powołaniem premiera - dopiero się zaczyna". Chaos może pogłębić wojna na trzy fronty, którą nowy gabinet ma rozpocząć z Brukselą. Koalicja rządowa chce, by Holandię przestała obowiązywać część wynegocjowanych przez poprzednie rządy zapisów dotyczących imigracji i ekologii. Chce też obniżyć składkę do wspólnego unijnego budżetu o ponad półtora miliarda euro.
Na unijne szczyty w końcu przestanie jeździć Marke Rutte, który już w ubiegłym roku obiecał odejście z polityki, ale dopiero od momentu wyłonienia nowego premiera.
Mark Rutte miał skupić sią na karierze akademickiej, ale został wybrany nowym sekretarzem generalnym NATO. Holender znany jest z nieprzejednanej postawy wobec Rosji Putina. Rutte i jego rodacy boleśnie przekonali się, jak bezwzględnie potrafi działać Kreml po zamachu na lot MH17 w 2014 roku. Po ataku rosyjskiej rakiety nad terytorium Ukrainy zginęło wtedy 193 Holendrów. Mimo niezbitych dowodów Putin do dziś umywa ręce.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/REMKO DE WAAL