Polityczny zwrot w Holandii. Populista Geert Wilders nie zostanie premierem, mimo iż jego partia wygrała wybory. Partia Wolności kontrowersyjnego polityka nie znalazła koalicjantów.
To był szok nie tylko dla Holendrów. Nawet Geert Wilders nie mógł uwierzyć w to, że jego Partia Wolności wygrała listopadowe wybory. Po euforii przyszło jednak zderzenie z rzeczywistością.
Skrajnie prawicowy polityk po czterech miesiącach negocjacji koalicyjnych skapitulował i ogłosił, że nie będzie premierem. Na wyjątkowo mocno rozdrobnionej holenderskiej scenie politycznej do rządzenia niezbędni są partnerzy. "Mógłbym zostać premierem tylko wtedy, gdyby poparły mnie wszystkie partie koalicji. Tak się nie stało" - wyjaśnia Wilders i dodaje, że jego miłość do kraju i wyborców jest większa i ważniejsza niż jego własne stanowisko. Geert Wilders uważa, że to, iż nie zostanie premierem, jest "niezgodne z konstytucją i niedemokratyczne". - Bez względu na to, jak bardzo to boli, jak bardzo jest to niesprawiedliwe i niekonstytucyjne, to podjąłem decyzję o tym, by mój własny interes odłożyć na bok - podkreśla.
Prasa wytyka Wildersowi, że mija się z prawdą, bo holenderska konstytucja wcale nie stanowi, że premierem zostaje lider największej partii. To jedynie niepisana zasada i zwyczaj polityczny.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Impas w koalicji. Geert Wilders nie będzie premierem Holandii
Lider zwycięskiej partii stawał na czele koalicji rządowych nieprzerwanie od 1982 roku. Ale od tamtego czasu wyborów nie wygrała partia z zerową zdolnością koalicyjną. - Każdy lider partii, która wygrywa wybory, chce oczywiście stanąć na czele kraju. To również i nasze zobowiązanie. Jesteśmy otwarci na rozmowy i negocjacje. Nie wiem, jaki będzie ich efekt, ale byłoby dziwne, gdyby szef zwycięskiej partii nie miał ambicji zostania premierem - mówił Wilders 13 grudnia 2023 roku.
Rząd z Geertem Wildersem na czele nie powstał, bo jego Partia Wolności sprzeciwiła się przyjęciu prawa, które nałożyłoby na samorządy obowiązek przyjmowania osób starających się o azyl. Fiasko Wildersa to sygnał dla całej Europy, że skrajną prawicę nadal da się skutecznie izolować mimo jej rosnącego poparcia.
Wilders jest powszechnie zaliczany do jednego grona z innymi prawicowymi populistami. Od lat głosi hasła antyimigracyjne i antyeuropejskie. Ponad 10 lat temu zbijał kapitał polityczny na straszeniu rodaków Polakami.
Polski przykład
- Czy chcecie oddać władzę partiom Le Pen, Meloni, Orbana, Wildersa? - pytała przewodnicząca frakcji europarlamentu Odnówmy Europę Valerie Hayer. Te słowa padły we Francji, gdzie kampanię przed eurowyborami rozpoczęła partia prezydenta Emmanuela Macrona. Rolę pozytywnego przykładu odegrała między innymi Polska. - Powstańmy, by wesprzeć naszych sojuszników, przeciwników Orbana na Węgrzech. Tych, którzy wygrali z polskimi konserwatystami czy słoweńskimi populistami. Niech ich przykład nas zainspiruje, a ich sukcesy pobudzą nas do działania - dodała Hayer.
Na czele Holandii wciąż stoi przymierzany do roli nowego szefa NATO Mark Rutte. Przejściowy premier obiecał, że odejdzie po powstaniu nowego rządu. Po fiasku Wildersa najbardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje, że do nowego rządu nie wejdą partyjni przywódcy, a nowy gabinet utworzą eksperci i politycy niezależni.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS