Ta historia jest pełna ostrych zakrętów. Zaczęła się od ogłoszenia, które połączyło życie pana Rafała i Luny. Po drodze był donos, kontrola Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a kończy się nowym domem dla mężczyzny i psa. Wszystko dzięki ludziom o dobrych sercach.
Zaczęło się od ogłoszenia. Ktoś chciał oddać szczeniaki w dobre ręce. Pan Rafał przygarnął Lunę, która została jego " największa przyjaciółką". Nawet w chwilach grozy. Takich jak wtedy, gdy pojawił się anonimowy donos.
- Pewna osoba chciała mi zaszkodzić, żeby mi psa zabrali, bo powiadomiła Krakowskie Towarzystwo Ochrony nad Zwierzętami, że ja się nad psem znęcam, zę pies nie ma nic do jedzenia - wspomina pan Rafał.
To prawda, że warunki w przyczepie, w której pan Rafał mieszka z Luną, są złe. Ale jeśli komuś czegoś brakuje - to jemu, nie jej.
- Pan Rafał otworzył nam lodówkę, w której była tylko i wyłącznie karma dla Luny - opowiada Klaudia Adamczyk z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
- Mam na lodówce zupki chińskie i to mi wystarcza. Ważne, żeby Lunka miała - mówi pan Rafał.
Pies zadbany bardziej niż właściciel
O zaniedbaniu i dręczeniu nie może być mowy. - Zobaczyliśmy całą miłość, jaką on przelewa dla tego psa. Lunka jest całym jego światem. Pan Rafał, mając komórkę, założył Lunce profil na facebooku - mówi Joanna Repel z KTOZ.
Na profilu "Nasza Luna" opowiada, czym się Luna zajmuje. Fanpage śledzą 34 osoby.
Znacznie więcej przyłączyło się do pomocy. Akcję zaczęła Klaudia Adamczyk, inspektor Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a prywatnie narzeczona piłkarza Bartosza Kapustki.
- W przeciągu 3 godzin dostałam wiele wiadomości z chęcią pomocy. Z informacją: ja mam chemię, ja mam ubrania, ja mam jedzenie - wspomina Klaudia Adamczyk.
To była prawdziwa odmiana po latach udręki. Matka zostawiła pana Rafała w pogotowiu opiekuńczym. Miał wtedy 10 lat. Potem były domy dziecka, noclegownie, wąchanie kleju, alkohol. Ale teraz ma Lunę. Na skrzyżowaniu, myjąc auta, dorabia na jej karmę.
- Dają, bo widzą, że się staram wyjść na ludzi. Rzuciłem rozpuszczalnik, nie jestem pijany, nie zataczam się - mówi pan Rafał.
Happy end
Ci, którzy po donosie chcieli ratować Lunę, teraz chcą ratować także jej pana przed zimą i nędzą.
- Dzięki pomocy innych, którzy wpłacali pieniążki na zrzutkę, już jesteśmy na finalizacji zakupu działki z domkiem, gdzie jest łazienka, kuchnia - mówi Klaudia Adamczyk.
Joanna Repel precyzuje, na co pójdą środki: na użytkowanie wieczyste i bezpłatną dzierżawę.
- Będę miał domek murowany z ogrodem dużym, drzewa owocowe i iglaste - cieszy się pan Rafał.
A Lunka - ogródek, choć okolice nasypu kolejowego też akceptuje, gdy blisko jest pan Rafał.
- Coraz bardziej mi się życie zaczyna podobać. Nie chcę się staczać, tylko coś ze sobą robić. Zaczyna mi się los układać - wyznaje pan Rafał.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN