Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego-Państwowy Zakład Higieny określił wytyczne dotyczące przebywania na plaży w czasie zagrożenia epidemicznego, ale sanepid nieco je zmodyfikował i już wiadomo, jak mogą wyglądać wakacje nad morzem.
Rozproszeni plażowicze to wymarzona przez Państwowy Zakład Higieny wizja wakacji nad wodą. Naukowcy z tego instytutu zalecają sanepidowi, by ten zezwalał na organizację kąpielisk w miejscach, gdzie każdy będzie miał minimum 6 metrów kwadratowych powierzchni dla siebie.
Według NIZP-PZH na plaży powinno być nie więcej niż jedna trzecia liczby turystów z zeszłego roku. To wymagałoby liczenia osób wchodzących na plażę i ją opuszczających.
- Padło zalecenie, że być może wydzielanie sektorów na plażach jest jakimś rozwiązaniem ułatwiającym kontrolowany przepływ osób - mówi Anna Dela, rzecznik prasowy NIZP-PZH.
W praktyce wyglądałoby to tak: z plaży we Władysławowie musiałoby zniknąć dwie trzecie turystów, a resztę, dla porządku, należałoby usadzić w oznaczonych sektorach.
- Chyba nikt sobie nie wyobraża, że w tych wejściach będzie stał nie wiem kto i liczył ludzi, a jak ktoś wejdzie na plażę, to nie będzie mógł iść 10 metrów w prawo, czy 10 metrów w lewo - komentuje Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydent Sopotu.
Władze kurortu apelują więc, by w trosce o zdrowie na zatłoczonej plaży zachować zdrowy rozsądek.
Zastrzeżenia ratowników wodnych
Główny Inspektorat Sanitarny już uruchomił swój serwis kąpieliskowy. Można tam znaleźć zalecenia, które są mniej restrykcyjne niż te, które zaproponował Państwowy Zakład Higieny. Poza dezynfekcją sprzętu wodnego, liczyć się będzie złota zasada dystansu społecznego.
- Cztery metry kwadratowe powierzchni na każdą osobę, oczywiście z wyłączeniem osób mieszkających wspólnie - taką zasadę podaje Tomasz Augustyniak, pomorski wojewódzki inspektor sanitarny.
To na razie teoria, którą na praktykę już przekuwają Międzyzdroje. Bałtycki kurort właśnie oficjalnie otworzył swoje plaże. Dla opalających się powstały odgrodzone sektory, które mają zapobiec przenoszeniu wirusa drogą kropelkową.
Ci, co znają się na ratowaniu tonących, ostrzegają, że przy większym rozproszeniu plażowiczów spada ryzyko zakażenia, ale zwiększa się ryzyko utonięcia.
- Idziemy w kierunku separacji, ale to jest równoznaczne z oddaleniem się od ratownika, więc to jest niebezpieczne - ocenia Maciej Dziubich z Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN