"Eksces" - tak wiceminister sprawiedliwości mówi o decyzji Sądu Najwyższego i nie zamierza jej respektować. Ta decyzja to pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które mają wyjaśnić sytuację czternastu sędziów. To także zawieszenie kilku przepisów ustawy. - Sąd Najwyższy ma do tego święte prawo, tak samo jak święta jest kadencja sędziów - mówi profesor prawa, który orzekał w TSUE. I warto go posłuchać.
- Ta sprawa jest do rozstrzygnięcia przez Trybunał Sprawiedliwości, którego wyroki są ostateczne - twierdzi prawnik Jerzy Makarczyk. I to nie jest wyłącznie opinia profesora prawa. To przede wszystkim opinia byłego i zarazem pierwszego polskiego sędziego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A to tam swoje zapytanie przesłał polski Sąd Najwyższy.
- Jeżeli sąd jest sądem ostatniej instancji, to jest przymus prawny. Sąd musi zapytać, jeżeli ma wątpliwość co do tego czy legislacja krajowa nie pozostaje w sprzeczności z prawem europejskim - tłumaczy profesor.
Profesor Jerzy Makarczyk to praktyk, a w unijnym trybunale pracował przez pięć lat. Rozstrzygał tu setki spraw przesyłanych przez sądy z różnych państw UE. Profesor z łatwością wskazuje więc prezydenckim ministrom i wiceministrom sprawiedliwości, którego przepisu dotyczą wątpliwości sędziów.
- Artykuł 6 Konwencji Praw Człowieka zakłada swobodny dostęp do niezawisłego i niezależnego sądu - przypomina.
Właśnie pod względem zgodności z tą zasadą ustawy PiS o Sądzie Najwyższym zbadają teraz unijni sędziowie.
- Kadencja sędziego jest rzeczą świętą. Jeżeli ktoś narusza kadencję każdego zwykłego sędziego, ale szczególnie prezesa, to narusza system europejski, bo ten gwarantuje wszystkim obywatelom Unii Europejskiej, a my jesteśmy obywatelami Unii, prawo do sądu niezależnego i niezawisłego - mówi Jerzy Makarczyk.
Przekroczenie prawa i uzurpacja?
Odsuwając na chwilę na bok argumenty prawne, wygłaszane przez sędziów i polityków, dochodzimy do sedna sprawy. Decyzja czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest władny, by zająć się polskim sporem, jest teraz w rękach sędziów w Luksemburgu. I to niezależnie od stanowiska rządu.
- Trudno akceptować coś, co jest jawnym przekroczeniem, jawną uzurpacją, mimo że przybrane jest w formie postanowienia i zostało wydane przez sędziów Sądu Najwyższego - uważa wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
- Jeżeli władza wykonawcza wypowiada się w tak zdecydowany sposób w sprawie, która należy do wyłącznej kompetencji sądu, to po prostu nie ma żadnego znaczenia. Jak powiadam, Trybunał luksemburski rozpatrzy sprawę, ponieważ została do niego prawnie zgłoszona. To, czy jakiś organ bezpośrednio się w tej sprawie wypowiada, to świadczy o tym, że nie zna się w ogóle na prawie - zapewnia profesor Jerzy Makarczyk.
"Ciężko Polskę traktować jako kraj cywilizowany"
Dlatego to, co mówi dziś prezydent, ustami swoich prawników, nie jest już tylko kwestią wewnętrzną, ale szerszą, obserwowaną i ocenianą w całej unii. Również w kontekście sporu o przestrzeganie przez polski rząd zasad praworządności.
- To jest anarchia. Tego świat nie widział, żeby sędziowie SN przyznali sobie uprawnienia władzy ustawodawczej i wykonawczej - stwierdza wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
- Jeśli się słyszy, że w Polsce najwyższe czynniki nie szanują orzeczeń sądowych, czyli, że tu jest jakaś anarchia, to trudno wtedy traktować Polskę jako kraj cywilizowany - uważa Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Jak mówi sędzia Makarczyk - unijny Trybunał polską sprawą zajmie się najprawdopodobniej już na pierwszym zgromadzeniu ogólnym we wrześniu.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24