Rodzice dzieci, które chodzą do szkoły w Bezrzeczu, zaczęli się zastanawiać, czy premier Mateusz Morawiecki rzucił pracę w rządzie i został pracownikiem Inspekcji Transportu Drogowego. Na spotkaniu zamiast Krokodylka Tirka pojawił się szef rządu.
Było miło, pan premier Mateusz Morawiecki się uśmiechał, zachęcał do przybijania piątek i dzieci chętnie przybijały. Co prawda, uczniowie szkoły w Bezrzeczu spodziewali się spotkania z promującym bezpieczeństwo na drodze Krokodylkiem Tirkiem, ale skoro niespodziewanie wpadł zastępca Krokodylka, to i on mógł powiedzieć coś pouczającego i trafiającego do wyobraźni dzieci.
- Rząd Prawa i Sprawiedliwości przeznacza ogromne środki na bezpieczeństwo ruchu drogowego - mówił do zebranych dzieci szef rządu.
Premier wyliczał, że są nowe chodniki, przejścia dla pieszych czy spowalniacze. Ponadto zaznaczył, że mniej jest złamanych rąk, złamanych nóg, złamanych kręgosłupów. Jednak o złamanym kręgosłupie moralnym w sytuacji szkolno-przedszkolnej agitacji zastępca Krokodylka nie wspomniał. Natomiast w kwestii bezpieczeństwa działo się sporo.
- Każde dziecko, które wchodziło na teren szkoły - czy z rodzicem, czy bez rodzica - miało przeszukiwany plecak i powiem szczerze, że to chyba najbardziej mnie zbulwersowało, że grzebano dzieciom w plecakach - opowiadała Katarzyna Ciurzyńska, radna gminy Dobra, mieszkanka Bezrzecza.
Rodzice zbulwersowani
Sytuacja zbulwersowała wielu rodziców. - Zostałem postawiony przed faktem dokonanym - przyznał pan Tomasz Borzych, ojciec jednego z uczniów.
Nikt także rodziców nie uprzedził, że Krokodylek Tirek będzie miał zastępstwo w postaci szefa rządu. - Wciągać w politykę dzieci, to chyba idziemy trochę za głęboko i za daleko. (...) Dzieci nie zrozumiały, o co chodzi na pewno - dodał pan Tomasz.
Nie zabrakło też zdjęć dzieci z premierem, które szef rządu umieścił na wszystkich swoich profilach społecznościowych.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN