W całej historii polskiej policji nie było takiej akcji. Najlepsi funkcjonariusze przeczesują teren, by znaleźć 5-letniego Dawida Żukowskiego. Śledczy koncentrują się na jak najbardziej drobiazgowym przeanalizowaniu zachowaniu ojca Dawida tamtego dnia. Kluczowa jest odpowiedź na pytanie, w którym momencie ojciec rozstał się z synem.
Poszukiwania 5-letniego Dawida w terenie zostały wznowione, z tą różnicą, że teraz te poszukiwania są dokonywane dokładniej i przez innych ludzi. Może coś zostało przeoczone. Może coś lepiej widać po kilku dniach.
- Wiemy, że mężczyzna wysiadał dwukrotnie w okolicy węzła Konotopa - informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński.
To przy węźle Konotopa skupiają się teraz główne poszukiwania. Policjanci szukają też w Warszawie, gdzie ojciec pojechał z chłopcem. Przeszukiwane są okolice Lotniska Chopina. - Intensywność tych poszukiwań absolutnie nie spada, cały czas jesteśmy niezwykle zdeterminowani - zapewnia Jarosław Szymczyk, komendant główny policji.
Dwie kluczowe godziny
Od środy w terenie pracują najbardziej doświadczeni policjanci z pionów kryminalnych i operacyjnych z garnizonu stołecznego policji. Zaczęli oni badać sprawę od początku.
- Trzeba jeszcze raz przeczytać wszystkie protokoły, jeszcze raz przejrzeć wszystkie zdjęcia, nagrania, jeszcze raz przeczytać wszystkie zeznania, no i, mówiąc obrazowo, z tych klocków ułożyć jakąś nową konstrukcję - wymienia Piotr Girdwoyń specjalista prawa karnego i kryminalistyki z Uniwersytetu Warszawskiego.
Kluczowe są dwie godziny feralnej środy sprzed tygodnia - czas między osiemnastą a dwudziestą. To wtedy zaginął Dawid. Tuż przed osiemnastą ojciec pozwolił synowi z jadącego samochodu porozmawiać przez telefon z matką. Najprawdopodobniej wjeżdżali wtedy do Warszawy.
Około dwudziestej 32-letni ojciec wszedł do kościoła na osiedlu Łąki w Grodzisku Mazowieckim. Sam, bez syna. Zamknięty i pusty samochód pozostawił na pobliskim parkingu. Po wizycie w kościele mężczyzna poszedł najkrótszą drogą na tory i rzucił się pod pociąg.
- Ciągle nie wiemy, od jakiego momentu tego dziecka w samochodzie nie ma - twierdzi Ewa Gruza, kryminalistyk z UW.
Potrzeba nowych informacji
Policja cały czas apeluje o zgłaszanie się osób, które mogą pomóc w sprawie, które coś widziały albo mają wiedzę, która może pomóc. Chodzi nie tylko o ostatnie godziny życia mężczyzny. Dwa tygodnie przed śmiercią ojciec wziął wolne w pracy i mógł ten czas wykorzystać do przygotowania tego, co zrobił.
Ważne mogą być nawet wcześniejsze lata.
- Ja bym sięgnął do młodości ojca, gdzie on się bawił, gdzie się wychowywał, gdzie on przebywał, jakie miał ulubione towarzystwo, w których miejscach bywali. Bardzo często wraca się do tych miejsc - mówi detektyw Maciej Szuba. - Trzeba szukać informacji, nowych nagrań, nowych świadków - dodaje.
Niewykluczone, że w takich miejscach, które były dobrze znane ojcu Dawida, cały czas może ukryty być chłopiec.
- Jeśli poszukiwania prowadzone są nie tam, gdzie obiekt może się znajdować, to mogą one trwać 20-30 lat i nigdy nie zakończą się sukcesem - twierdzi Piotr Girdwoyń.
Od zaginięcia chłopca minęło już osiem dni.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN