Wraca inicjatywa zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Hodowcy nie chcą odszkodowań

Źródło:
Fakty TVN
Wraca inicjatywa zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Hodowcy nie chcą odszkodowań
Wraca inicjatywa zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Hodowcy nie chcą odszkodowań
Magda Łucyan/Fakty TVN
Wraca inicjatywa zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Hodowcy nie chcą odszkodowańMagda Łucyan/Fakty TVN

Za rządów Zjednoczonej Prawicy upadła tzw. piątka dla zwierząt. Teraz politycy nowej większości mają projekt ustawy o zakazie hodowli zwierząt futerkowych. Zakłada on zakaz tworzenia nowych ferm od 2025 roku i zamknięcie już istniejących do roku 2029. Są też zapisy o wypłacaniu odszkodowań i o odprawach dla pracowników. Hodowcy nie chcą odszkodowań, postulują, żeby zakaz wszedł w życie za kilkanaście lat.

Małgorzata Tracz z Koalicji Obywatelskiej chce zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Projekt ustawy ma już gotowy. W poniedziałek dyskutowano o nim na posiedzeniu sejmowego zespołu, a w najbliższych miesiącach ma trafić do marszałka. Zakłada on zakaz tworzenia nowych ferm od 2025 roku i zamknięcie już istniejących do roku 2029. Są też zapisy o wypłacaniu odszkodowań i odprawach dla pracowników. Koszt dla budżetu przez pięć lat to 140 milionów złotych. - Często się mówi, że to jest ważna gałąź gospodarki, a tak naprawdę to jest osiem dziesięciotysięcznych procenta PKB - zaznacza Małgorzata Tracz z Zielonych.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wybili 15 milionów norek, teraz znów będą je hodować

- Co do samej ustawy i co do jakichkolwiek założeń tej ustawy jesteśmy kategorycznie na "nie" - podkreśla Szczepan Wójcik, hodowca zwierząt futerkowych i prezes Instytutu Gospodarki Rolnej. Hodowcy - na dziś - nie są zainteresowani żadnymi odszkodowaniami. - My sobie sami odszkodowania wypłacimy. Poprzez to, że będziemy hodowali. Jak pozwolą nam państwo hodować, powiedzmy, przez 15 lat. Nie chcemy od państwa żadnych pieniędzy i sobie sami poradzimy - przekonuje Daniel Chmielewski, prezes Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych.

W uzasadnieniu ustawy czytamy między innymi o tym, że takie fermy przynoszą szkodę środowisku i są zagrożeniem epidemiologicznym. - Na zespole gościli mieszkańcy wsi zlokalizowanych przy takich fermach i dla nich to jest ogromna uciążliwość, bo powodują chociażby odór - zaznacza Dorota Olko z partii Razem.

Minister rolnictwa ogłosił, że hodowle futerkowe zostaną
Minister rolnictwa ogłosił, że hodowle futerkowe zostaną

Pytanie o większość

Jednak najtrudniejszym do zbicia argumentem jest to, że na takich fermach zwierzęta cierpią, a hodowla na futra jest nieetyczna. - Mówimy tu o systemowym znęcaniu się nad zwierzętami, gdzie zwierzęta są przez całe swoje życie zamknięte w bardzo małych klatkach i zabijane w sposób, który również powoduje ogromne cierpienie - podkreśla Cezary Wyszyński z Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!.

To, że projekt w takim kształcie trafi do Sejmu, jest pewne. Kluczowe jest inne pytanie, czy rządząca koalicja będzie w jego sprawie jednomyślna. Sprzeciwiać może się część posłów PSL i Koalicji Obywatelskiej. PiS unika deklaracji. - Gdyby to była nasza inicjatywa, to byśmy starali się rozmawiać ze wszystkimi, żeby zorganizować większość - zapewnia Zbigniew Kuźmiuk, poseł PiS. Już raz PiS szukało większości dla zakazu hodowli zwierząt futerkowych - w tak zwanej piątce dla zwierząt. Projekt wtedy upadł. Dziś nie wszyscy mówią "nie", ale wszystko zależy od szczegółów.

Autorka/Autor:

Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie "Otwarte Klatki"

Pozostałe wiadomości

Prawo i Sprawiedliwość znów uderza w rząd. Tym razem chodzi o powódź na południu Polski. Politycy PiS krytykują premiera Donalda Tuska, sugerując, że nie ostrzegał wystarczająco przed nadchodzącym żywiołem. Ponadto Mariusz Błaszczak krytykuje to, że nie powstało więcej zbiorników retencyjnych. Tymczasem to Marek Gróbarczyk, ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, uznał w 2019 roku, że są "psu na budę".

PiS krytykuje rząd za brak zbiorników retencyjnych, ale to minister w ich rządzie uznał, że są "psu na budę"

PiS krytykuje rząd za brak zbiorników retencyjnych, ale to minister w ich rządzie uznał, że są "psu na budę"

Źródło:
Fakty TVN

Przerażone, bezradne, czasem zdane wyłącznie na siebie i instynkt przetrwania. Zwierzęta domowe, gospodarskie i te ze schronisk pilnie potrzebują pomocy. W całym kraju organizowane są domy tymczasowe, transport w bezpieczne miejsce, zbiórki karmy i leków. 

Organizują domy tymczasowe, zbiórki karmy i leków. Polacy nie zapominają o zwierzętach w obliczu powodzi

Organizują domy tymczasowe, zbiórki karmy i leków. Polacy nie zapominają o zwierzętach w obliczu powodzi

Źródło:
Fakty TVN

Mieszkańcy robią, co mogą, żeby uratować przed wielką wodą kolejne zagrożone tereny. W Nysie udało się opanować sytuację i wzmocnić uszkodzony wał. Burmistrz we wtorek w mediach społecznościowych napisał, że miasto jest uratowane, i podziękował mieszkańcom za pomoc. Teraz trwają akcje w kolejnych miastach - między innymi w Brzegu.

Mieszkańcy miejscowości zagrożonych powodzią ruszyli budować zapory. W Nysie się udało

Mieszkańcy miejscowości zagrożonych powodzią ruszyli budować zapory. W Nysie się udało

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

W Czechach woda w niektórych miejscach zaczyna opadać. Kłopoty ma wciąż Ostrawa. Pęknięte wały udało się naprawić, woda już się nie wlewa do miasta, ale służby musiały naprędce ewakuować setki osób, które były uwięzione we własnych domach. Tam najgorsze już minęło, choć południe Czech dalej jest objęte alertami powodziowymi.

Dramat mieszkańców Ostrawy. "Mogliśmy tylko czekać, aż dotrą do nas ratownicy"

Dramat mieszkańców Ostrawy. "Mogliśmy tylko czekać, aż dotrą do nas ratownicy"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Wśród miast, które najbardziej ucierpiały podczas powodzi, są Kłodzko oraz Głuchołazy. - Jeżeli będzie pomoc z Unii lub od rządu, to w ciągu pięciu, sześciu lat będziemy w stanie zniwelować to, co w ciągu pięciu, sześciu godzin zniszczyła woda - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Michał Piszko, burmistrz Kłodzka. Burmistrz Głuchołaz Paweł Szymkowicz opowiadał, że w niedzielę miasto zostało podzielone na dwie części.

"Pięć, sześć lat na zniwelowanie tego, co w ciągu pięciu, sześciu godzin zniszczyła woda"

"Pięć, sześć lat na zniwelowanie tego, co w ciągu pięciu, sześciu godzin zniszczyła woda"

Źródło:
TVN24

Powódź w Polsce doprowadziła do uruchomienia w niedzielę nad ranem suchego zbiornika Racibórz Dolny, który jest w stanie przyjąć do 185 milionów metrów sześciennych wód wezbraniowych Odry. Zbiornik ma chronić przed powodzią Wrocław, Opole, Kędzierzyn-Koźle oraz mniejsze miejscowości. O bezpieczeństwie miast tego regionu mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 starszy brygadier Karol Kierzkowski, rzecznik Komendanta Głównego PSP.

Ten zbiornik ma ochronić przed powodzią Wrocław, Opole i Kędzierzyn-Koźle. Zaczął przejmować wodę z Odry

Ten zbiornik ma ochronić przed powodzią Wrocław, Opole i Kędzierzyn-Koźle. Zaczął przejmować wodę z Odry

Źródło:
TVN24

Rząd w Berlinie wprowadził kontrole na wszystkich swoich granicach, żeby pokazać, że coś robi w kwestii migracji. Jednak sens tego ruchu kwestionują sąsiedzi Niemiec, którzy, tak jak choćby Francja, sami mają olbrzymi problem z nielegalną migracją. Ruch Berlina wywołuje pytania, czy narodowe egoizmy są w zjednoczonej Europie właściwą odpowiedzią na wspólne wyzwania.

Sąsiedzi Niemiec kwestionują decyzję o kontrolach na granicy. "Nie mają sensu", "przestarzała metoda"

Sąsiedzi Niemiec kwestionują decyzję o kontrolach na granicy. "Nie mają sensu", "przestarzała metoda"

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

Potężne tajfuny przetoczyły się przez Chiny, Wietnam i Nigerię. Są liczne ofiary śmiertelne i zniszczenia. Jest zagrożenie katastrofą humanitarną.

Gwałtowne ulewy i powodzie nie tylko w Europie. Ucierpiały Chiny, Birma i Nigeria

Gwałtowne ulewy i powodzie nie tylko w Europie. Ucierpiały Chiny, Birma i Nigeria

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS