W Ukrainie rakiety Putina codziennie zabijają także młodych ludzi. Wiele tysięcy rodzin jest już w żałobie. Ich liczba ciągle rośnie. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak zapowiedział akty sabotażu na terenie Rosji.
W czwartek wśród celów armii Putina był zaporoski hotel, w którym często zatrzymują się pracownicy ONZ i organizacji pozarządowych.
Dzień wcześniej w tym samym mieście zginęły dwie młode kobiety, które godzinę przed śmiercią dały swój ostatni w życiu koncert. Ich ojcowie walczą na froncie. Ostatnią piosenkę zaśpiewały dla mieszkańców i obrońców Chersonia. 19-letnia Switłana zginęła na miejscu, 21-letnia Kristina zmarła w szpitalu od odniesionych ran. - Miasto Zaporoże to moje rodzime miasto. Poznaję nawet tę ulicę. Dzielnica Szewczenkowska, w której te dziewczyny śpiewały na ulicy, zbierały pieniądze dla wojska ukraińskiego - mówi Ołeh Biłecki, dziennikarz serwisu Ukraina24.
Niekończące się eksplozje
W Kijowie znowu dało się słyszeć alarm przeciwlotniczy i eksplozje. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła wszystkie wystrzelone na ukraińską stolicę rakiety. Szczątki jednej spadły na teren szpitala dziecięcego. Nikt nie został ranny.
W niebo z niepokojem w piątek musieli też patrzeć mieszkańcy Moskwy. "Pragnę zaznaczyć, że ukraińskie służby posiadają w Rosji rozbudowane i efektywne sieci agentów. Wierzę, że liczba eksplozji na terenie tego kraju wzrośnie" - mówi doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. Na jakiś czas zamknięta była przestrzeń powietrzna nad lotniskiem Wnukowo z "przyczyn niezależnych od lotniska". W miejscowości Odincowo w Rosji w ogniu z niewyjaśnionych przyczyn stanął magazyn. To miejsce znajduje się zaledwie 6 i pół kilometra od rezydencji Putina.
Źródło: Fakty TVN