Stosunek do wojny na Bliskim Wschodzie z rosnącą siłą polaryzuje zachodnią opinię publiczną. Przez europejskie stolice przetaczają się wielotysięczne demonstracje. W Wielkiej Brytanii podziały doprowadziły nawet do przetasowań w rządzie i sensacyjnego powrotu do polityki byłego premiera Davida Camerona.
W samym Paryżu demonstrowało ponad sto tysięcy ludzi - w całej Francji niemal dwa razy więcej. - Widzimy coraz więcej i więcej antysemickich aktów. Ważne, by dać temu świadectwo - podkreśla Jack Nahon, uczestnik demonstracji w Paryżu. Na czele marszu szedł premier Francji, byli prezydenci i politycy - w tym skrajnie prawicowa Marine Le Pen, ale też przedstawiciele kultury i celebryci. - Jesteśmy tu całą rodziną, by pokazać, że nie wolno stygmatyzować nikogo we Francji ani gdziekolwiek na świecie - zaznacza Monica Griso, uczestniczka demonstracji w Paryżu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czołg sunie przez ruiny, w tle kula ognia. Izraelska armia pokazała nagrania z operacji
Dotąd we Francji więcej było głosów w obronie palestyńskich cywilów, ale paryski marsz to sprzeciw wobec antysemickich aktów, których od początku wojny Izraela z Hamasem było we Francji już ponad tysiąc. Takie ataki nasiliły się też w Niemczech. Dlatego wyjątkowy wydźwięk miała 85. rocznica Nocy Kryształowej - czyli pogromów Żydów. - Każda forma antysemityzmu zatruwa nasze społeczeństwo tak, jak robią to teraz islamistyczne demonstracje i marsze - podkreślił kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Kanclerz Scholz powtarza, że Izrael ma prawo do obrony i jest przeciwny szybkiemu zawieszeniu broni.
Podzielona Europa
Stanowisko niemieckich władz rozmija się z tym, co słychać na ulicach niemieckich miast w czasie propalestyńskich demonstracji. - Izrael nie jest już ofiarą tak jak 7 października. Każdego dnia setki dzieci, kobiet i innych cywilów giną w Gazie, a świat biernie na to patrzy - alarmuje Ramazan Kuruyuz, organizator demonstracji we Frankfurcie. - Wydarzenia w Palestynie dzielą Europę i to bardzo głęboko. Sama Unia Europejska, złożona z 27 państw, podzieliła się na trzy obozy - zaznacza Małgorzata Bonikowska, prezeska ośrodka Centrum Stosunków Międzynarodowych.
W Wielkiej Brytanii te podziały doprowadziły nawet do zmian w rządzie. Pracę straciła od dawna kontrowersyjna szefowa MSW, która w czwartek w artykule dla dziennika "The Times" nazwała propalestyńskie demonstracje "marszami nienawiści".
Nowym szefem MSW został dotychczasowy minister spraw zagranicznych James Cleverly, a nowym szefem dyplomacji - były premier David Cameron. - Stoimy w obliczu wielu przytłaczających wyzwań na arenie międzynarodowej, jak wojna w Ukrainie i kryzys na Bliskim Wschodzie - ocenił były premier, którego decyzje sprzed kilku lat poskutkowały wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Źródło: Fakty TVN