Czy wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło pokrzyżuje szyki partii rządzącej? Czy wpływ na uchwalanie ustaw o sądach będzie miała zapowiadana rekonstrukcja rządu? Politycy PiS unikają odpowiedzi na te pytania, ale zapewniają jednocześnie, że wszystko rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach.
- Składamy wniosek o odwołanie rządu. Konstruktywne wotum nieufności jest zawsze bronią najcięższego kalibru - oświadczył w piątek Grzegorz Schetyna, lider PO. W ten sposób opozycja psuje prezesowi PiS-u polityczny kalendarz. Oczywiście Platforma nie odwoła rządu Szydło i nie powoła swojego premiera, bo zwyczajnie nie ma odpowiedniej liczby głosów w Sejmie. Jednak inna sprawa jest kluczowa. Złożony w piątek wniosek musi być przegłosowany, a pierwszy możliwy termin jest na kolejnym posiedzeniu Sejmu w dniach 6-8 grudnia.
Dlatego harmonogram prezesa PiS będzie najprawdopodobniej wyglądał tak: najpierw odrzucenie wniosku o wotum nieufności, czyli obrona Beaty Szydło na początku grudnia, a potem zmiany w rządzie.
"Polacy i historia mu tego nie wybaczą"
Według informacji "Faktów" ten plan został potwierdzony w czwartek, na wieczornym spotkaniu kierownictwa PiS-u.
Politycy PiS-u unikają komentarza w sprawie ewentualnych opóźnień w rekonstrukcji rządu, a opozycja nie kryje zadowolenia ze swojego posunięcia. - Chyba już pokrzyżowaliśmy (plany rekonstrukcji - przyp. red.), ale nie wiem jakie to plany, bo wszystko jest uzależnione od rozmów prezydenta Dudy z Jarosławem Kaczyńskim - mówił dziennikarzom Schetyna. Dopiero po odrzuceniu wniosku Platformy, PiS dokończy pracę nad ustawami o sądach, czyli zrealizuje porozumienie z prezydentem. Również po głosowaniu nad wotum nieufności dojdzie do zmian w rządzie. Być może bardzo głębokich, które również są elementem tego porozumienia. - Przecież chcecie mu (prezydentowi - przyp. red.) po rekonstrukcji dać mu odpowiedzialność za politykę zagraniczną - tak Rafał Trzaskowski, poseł PO, wprost odniósł się do spekulacji o większym zaangażowaniu prezydenta w prace rządu.
Trzeba zwrócić uwagę na reakcję Jarosława Kaczyńskiego, gdy padły te słowa.To był jedyny moment w piątkowej debacie o sądach, gdy prezes PiS-u zainteresował się tym, co mówi opozycja.
- Jeżeli prawdą jest, że prezydent przehandlował wolne sądy i niezależny wymiar sprawiedliwości za własną politykę zagraniczną to ani Polacy, ani historia nigdy tego nie wybaczy - ocenia Borys Budka, poseł PO.
Propozycja dla prezydenta
Partia rządząca studzi emocje. - Absolutnie nie należy łączyć jednego z drugim - zapewnia Jan Maria Jackowski, senator PiS. Wtórował mu parlamentarny kolega z klubu Marek Ast: - Cel jest wspólny: szybkie procedowanie tych projektów i jak najszybsze wprowadzenie ich w życie.
Według nieoficjalnych informacji prezydent usłyszał od Jarosława Kaczyńskiego ofertę: jeśli prezes PiS postanowi zostać premierem, to Andrzej Duda otrzyma wpływ na obsadę szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Prezydent miał mówić wtedy także o trudnej do ułożenia współpracy z ministrem obrony.
Szef MON konsekwentnie unika komentarza w sprawie jego przyszłości w resorcie. - Ja w ogóle jestem dosyć spokojnym człowiekiem - tak Macierewicz odpowiada na pytanie o obawy w sprawie dymisji. Zwolnienie prac nad ustawami, dzięki którym politycy zostaną kadrowymi w sądach oznacza, że dopiero w przyszłym tygodniu posłowie dowiedzą się, co tak naprawdę ustalono podczas spotkań Belwederze. Kształt rządu po rekonstrukcji pokaże, jaka jest cena tego porozumienia.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN