Audyt działań prokuratury z czasów rządów PiS w sumie może objąć nawet 600 spraw. 200 już sprawdzono. Jedną z nich jest afera "dwóch wież". Gerald Birgfellner w tej sprawie zeznawał w prokuraturze przez kilkadziesiąt godzin. Miał też nagrania rozmów z prezesem PiS.
Mariusz Błaszczak podczas piątkowej konferencji prasowej udawał, że nie wie, o co chodzi w sprawie "dwóch wież", chociaż dzień wcześniej w jego obecności mówił o tej sprawie Jarosław Kaczyński. - Nikt w tej sprawie nie brał żadnej łapówki - podkreślił prezes PiS.
Teraz sprawa "dwóch wież" jest powtórnie badana przez prokuraturę. Jarosław Kaczyński w siedzibie PiS-u prowadził rozmowy biznesowe, czego zabrania prawo. Rozmowy zostały nagrane i dotyczyły budowy drapacza chmur w kształcie dwóch wież za 300 milionów euro.
"Jestem gotów w tym sądzie zeznać, że ta robota była robiona dla nas, znaczy dla Srebrnej" - tak Jarosław Kaczyński sam przyznawał, że były prace dla spółki Srebrna, ściśle związanej z nim i z PiS-em. Rozmowy nagrał związany z nim rodzinnie biznesmen z Austrii, który nie dostał wynagrodzenia za pracę, a skarżył się, że został zmuszony nawet do zapłacenia łapówki byłemu księdzu, od którego decyzji miała zależeć budowa wieżowca.
Chociaż to Gerald Birgfellner przedstawił dowody - nagrania, faktury, wyciągi z kont, pełnomocnictwa - to on miał kłopoty za rządów PiS-u. - To, że są nagrania i że są dokumenty, to jeszcze nie znaczy, że z nich wynika uzasadnione podejrzenie zaistnienia przestępstwa - mówił wówczas Stanisław Piotrowicz, ówczesny poseł Prawa i Sprawiedliwości, obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
"Jedna PiS-owska rodzina"
CBA nawet nie zbadało oświadczeń prezesa PiS-u w związku ze Srebrną, a szefem CBA był wówczas Ernest Bejda, polityk PiS-u, który kiedyś pracował dla Srebrnej. Dla Srebrnej pracował też ówczesny szef ABW Piotr Pogonowski. Syn Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych, też pracował dla Srebrnej, a szefem banku, który miał kredytować inwestycje Srebrnej, był kolega Zbigniewa Ziobry.
- Jedna PiS-owska rodzina taka, a bliska rodzinom mafijnym - ocenia Robert Kropiwnicki, wiceminister aktywów państwowych.
Pomiędzy pierwszą a drugą turą przesłuchań biznesmena, jak widać na zdjęciach opublikowanych przez "Fakt", Jarosław Kaczyński przyjechał do Zbigniewa Ziobry. Wcześniej PiS zmieniło prawo tak, że prokurator generalny mógł każdemu zdradzić tajemnicę każdego śledztwa. Śledztwo w sprawie Srebrnej, niewygodne dla Jarosława Kaczyńskiego, nie zostało wszczęte.
- Był już taki polityk w polskiej historii, który również dla siebie nic nie chciał, to był Józef Piłsudski - komentował wówczas Ryszard Czarnecki, polityk PiS-u. - Jarosław Kaczyński jest krystalicznie uczciwym człowiekiem i niczego wyjaśniać nie musi - mówił z kolei Zbigniew Kuźmiuk, ówczesny eurodeputowany PiS.
- Gdybym ja był prokuratorem, jestem wiceministrem sprawiedliwości, to nigdy bym nie wszczął takiego postępowania - zaznaczał Michał Wójcik, ówczesny wiceminister sprawiedliwości PiS.
Dla PiS-u wtedy kompromitujące było, że po kilkudziesięciu godzinach bezowocnych przesłuchań Austriak wyjechał do Austrii. Za to teraz za akt uzasadniony, chwalebny, uważają ucieczkę swojego polityka na Węgry. Za bezprawny uważają audyt tego śledztwa i blisko 200 podobnych innych postępowań za swoich rządów. Chociaż były dowody przestępstwa, były nagrania i były umorzenia w sprawach niewygodnych dla PiS-u.
- W PiS-ie nie ma żadnych afer, ale są nagrania, które mówią co innego. Mamy już jednego przedstawiciela PiS-u, który uciekł na Węgry - zwraca uwagę Jacek Karnowski, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Marcin Romanowski, który teraz uciekł na Węgry przed wymiarem sprawiedliwości, został wiceministrem sprawiedliwości tuż przed odmową wszczęcia śledztwa w sprawie dwóch wież przez ówczesną prokuraturę.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka