W komisji są dwie osoby świeckie i jeden kościelny prawnik. W poniedziałek spotkali się na pierwszym posiedzeniu. Na prośbę kardynała Kazimierza Nycza mają wyjaśnić sprawę księdza Dariusza Olejniczaka: dlaczego pomimo wyroku prowadził rekolekcje z dziećmi. Pierwsze odpowiedzi mają już być w środę.
To pierwsza reakcja władzy kościelnej na ujawnione przez braci Sekielskich przykłady nadużyć wobec dzieci. Warszawska komisja w poniedziałek zaczęła prace, ale są one tajne.
- Komisja się zebrała, pracuje - mówi kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.
Kardynał Nycz powołał komisję, bo w filmie "Tylko nie mów nikomu" bracia Sekielscy ujawnili, że w jego diecezji ksiądz Dariusz Olejniczak prowadził rekolekcje dla dzieci mimo wyroku za molestowanie dziewczynek i sądowego zakazu pracy z dziećmi.
Komisja ma sprawdzić, jak mogło do tego dojść. Czy zawiniła kuria warszawska, kościelne procedury, czy też może ktoś księdza Olejniczaka krył.
- To jest komisja zewnętrzna. Po to, by sędzia nie był sędzią we własnej sprawie - tłumaczy ks. Przemysław Śliwiński z archidiecezji warszawskiej.
"Szybkość i dokładność"
W skład komisji wchodzi dwóch świeckich, prof. Paweł Wojda i mec. Michał Stępniewski, i jeden kościelny prawnik, ks. dr hab. Marek Stokłosa. Pierwsze wnioski mają przedstawić już w środę.
- Film pokazał, że coś nie gra. Do końca, jako ludzie Kościoła, nie wiemy, co nie gra. Takie komisje, mam nadzieję, że będzie ich więcej, w poszczególnych diecezjach, mogą dać tę bardzo cenną odpowiedź - uważa Marcin Przeciszewski z Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Komisja ma zbadać wszystkie działania kurii i przejrzeć wszystkie dokumenty. - Szybkość i dokładność. Szybkość, czyli to nie może być praca w nieskończoność, dokładność, to nie może być wynik powierzchowny - podkreśla ks. Przemysław Śliwiński.
- To jest próba przyłożenia plastra na wielką ranę - komentuje teolog Jarosław Makowski. Jego zdaniem reakcja kardynała Nycza jest spóźniona. Jednocześnie dostrzega, że reakcja warszawskiego hierarchy jest wyjątkiem, a nie regułą.
- Widać, że problem jest głębszy. Że problem domaga się nie tylko powołania komisji w poszczególnych diecezjach, ale właśnie komisji państwowej - dodaje Makowski.
Jedyna taka komisja
We Wrocławiu żadna komisja nie powstała - mimo, że w filmie pojawiają się oskarżenia wobec dwóch hierarchów o tuszowanie pedofilii i przenoszenie księdza z parafii do parafii.
Od 2017 roku obowiązuje przepis, że każdy, kto ma informacje o popełnionym czynie pedofilskim i ich nie ujawni, podlega karze więzienia do 3 lat. - Nie ma to najmniejszego znaczenia, kiedy został popełniony czyn pedofilski, o którym mam zawiadomić - mówi karnista z UJ Mikołaj Małecki.
Oznacza to jedno: jeśli ktoś wie o tym przestępstwie, popełnionym nawet dawno temu, musi zawiadomić prokuraturę. - Ten przepis penalizuje niezawiadomienie o wiedzy, którą mam aktualnie. W tym przepisie nie chodzi o karalność czynu pedofilskiego, który został popełniony w przeszłości, ale o to, że ktoś aktualnie ma wiedzę o tym czynie z przeszłości i aktualnie o nim nie zawiadamia - tłumaczy Mikołaj Małecki.
Nie wiadomo, ilu hierarchów wystąpiło z takimi zgłoszeniami. Ani nuncjusz apostolski, ani wysoki dyplomata z Watykanu, który był w poniedziałek w Polsce, nie chcieli mówić o sytuacji polskiego Kościoła po ujawnieniu przypadków pedofilii. Sami biskupi mówią o tym niepewnie i z obawami.
- Problemem jest to, że ofiarami się nie zajęto - mówi gliwicki biskup Jan Kopiec. Jego zdaniem hierarchowie powinni ponieść odpowiedzialność "proporcjonalnie do zaniedbania". O odpowiedzialności także hierarchów ma w środę dyskutować Rada Stała Episkopatu Polski.
Autor: Katarzyna Kolenda-Zaleska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24