Kiedyś na zakopiańskich Krupówkach można było spotkać człowieka przebranego za misia, a teraz częściej pojawia się prawdziwy jeleń. Przyrodnicy alarmują - zwierzęta podchodzą coraz bliżej, bo je oswajamy. To naraża je na niebezpieczeństwo.
Turyści stali się dla niego stałym elementem krajobrazu, a on stał się dla turystów krajobrazowym "muszę mieć". Jeleń stał się w rejonie Morskiego Oka atrakcją większą niż góry. Poklepują, głaszczą i - niestety - dokarmiają. W poszukiwaniu groźnych dla ich życia "ludzkich" przysmaków jelenie schodzą nawet na Krupówki.
- Wydaje się, że możemy pomóc zwierzakowi, a tak na prawdę możemy doprowadzić u tego zwierzaka do ciężkiej choroby i czasami ta choroba może również wywołać śmierć - ostrzega Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zbyt bliski kontakt z ludźmi pewnego jelenia, który rezydował wśród turystów na Polanie Rusinowej skończył się tragicznie. Ufność zwierzęcia wykorzystali kłusownicy. Jeleń - dosłownie - stracił głowę.
- Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć (ludziom), że Park Narodowy nie jest parkiem w mieście, że to zwierzę jest dzikie, że ten przymiotnik "dzikie" ma swoje znaczenie - tłumaczy Maciej Bielawski, przewodnik tatrzański.
Ostoje mają pełno pracy
Miejskie podejście do dzikich zwierząt w wakacje ma najbardziej opłakane skutki. W ostojach dorastają zgarnięte z łąk i lasów młode, które powinny zostać tam, gdzie je znaleziono.
Do czwartego tygodnia życia młode nie wydzielają zapachów - tak to natura urządziła dla ich bezpieczeństwa. Wydają się porzucone, a w rzeczywistości rodzice czuwają w pobliżu, by w razie zagrożenia odwrócić uwagę od swoich dzieci.
Pomagać, jeśli zwierzę jest ranne
- Sarna by wróciła i go zabrała, natomiast nadgorliwość ludzka nie zna granic - uważa Franciszek Januszewicz z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Mikołajówce.
Po wysypie w azylach saren i zajęcy, zaczął się sezon na ptaki. - Na ziemi te niezdarnie podskakujące ptaki, które wydają dźwięki, to są podloty. Podloty te są pod stałą opieką rodziców. Tak, że nie martwmy się, że w pobliżu są koty, dlatego, że ci rodzice będą wydawali głośne dźwięki, żeby maluchy się skryły - tłumaczy Marzena Białowolska z Fundacji Na Rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja".
Zabrać zwierzę z lasu można wyłącznie wtedy, gdy widzimy, że jest ranne, na przykład po kontakcie z drapieżnikiem lub po potrąceniu przez samochód. Nie ma dzikiego zwierzęcia, które w azylu będzie szczęśliwsze niż w swoim naturalnym środowisku.
Jedną pochopną podjętą w lesie decyzję w azylu trzeba naprawiać miesiącami. Niektórych naprawić się nie da. Na przykład lis za długo musiał udawać w domu nieodpowiedzialnych ludzi psa, by kiedykolwiek wrócić na wolność.
Jeśli w tym przypadku nie uda się przemówić do rozsądku turystów, trzeba będzie postawić na rozsądek jelenia i zacząć płoszyć go z ludzkich ścieżek przy pomocy gumowych kul.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24