Zakażeni i zmarli. Za mało karetek. Brak lekarzy przy łóżkach i ocena jednego z ratowników medycznych: "to runie". Poseł PiS Radosław Fogiel twierdzi: "nie możemy zakładać, że dzisiejsza sytuacja jest efektem polityki rządu, jest efektem koronawirusa".
- Mi już się śnią telefony i dzwonki wyjazdowe, rozumie pani? Tak, jesteśmy przeciążeni. To my, ratownicy, teraz dźwigamy tę całą kulę i jeżeli nikt nie zwróci na to uwagi, to to runie, a dopiero mamy początek trzeciej fali - twierdzi Rafał Chanas, ratownik medyczny z Warszawy. Tygodniowo spędza w pracy nawet od 80 do 100 godzin, bo tylko tak system ratownictwa medycznego w stolicy jest w stanie funkcjonować.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
- Tego nam brakuje. Nie ma karetek, nie ma obstawy medycznej, nikt o to nie zadbał, a rok czasu jest pandemia, przecież to było wiadomo wcześniej - ocenia Rafał Chanas. Gdyby takie słowa padły rok temu, na początku pandemii, to byłyby po prostu opisem złego stanu polskiej służby zdrowia.
Dziś, po 12 miesiącach walki z koronawirusem, takie apele - że "trzeba zwiększyć nakłady na ratownictwo medyczne" - to punkt wyjścia do pytania, czy rządzący właściwie wykorzystali czas i przygotowali nas na trzecią falą zachorowań na COVID-19.
- Jest moment krytyczny, jest źle, trzeba się naprawdę mocno dyscyplinować, ale to nie jest sytuacja najgorsza - przekonuje wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Jarosław Sellin.
- Sytuacja, z którą się zmagamy, jest dużo trudniejsza i widać systemowe wieloletnie zapóźnienia ochrony zdrowia - ocenia poseł PiS Radosław Fogiel.
Kwestia odpowiedzialności
Obecnie ministrem zdrowia nie jest Bartosz Arłukowicz, tylko Adam Niedzielski, a premierem jest Mateusz Morawiecki, a nie Ewa Kopacz czy Donald Tusk. To Zjednoczona Prawica od ponad sześciu lat odpowiada za ochronę zdrowia Polaków.
W lipcu zeszłego roku Mateusz Morawiecki przekonywał, że koronawirus jest w odwrocie. Miesiąc wcześniej twierdził, że jego rząd odniósł "ogromny sukces" w walce z chorobą. W maju - że "zapanowaliśmy nad pandemią w sposób dużo bardziej sprawny niż najbogatsze kraje świata".
- To nie było chełpienie się - broni dziś słów premiera Radosław Fogiel. - To był premier przekazujący informację o stanie rzeczy - uważa.
W kontekście tamtych wypowiedzi premiera i obecnych statystyk pojawia się pytanie o odpowiedzialność rządzących za złą sytuację, gdy zasługi za dobrą przypisywali sobie. W ciągu ostatnich 30 dni liczba zakażonych koronawirusem, którzy są hospitalizowani, wzrosła o prawie 12 tysięcy.
- Nie możemy zakładać, że dzisiejsza sytuacja jest efektem polityki rządu. Ona jest efektem działania koronawirusa, drugiej i trzeciej fali, mutacji - wymienia Radosław Fogiel.
- To umierają ludzie. Nasi sąsiedzi, nasza rodzina, nasi bliscy. To umierają ludzie, a nie tabelki, i za to, co się dziś dzieje w Polsce, odpowiedzialność bierze personalnie premier Morawiecki - komentuje europoseł PO Bartosz Arłukowicz.
W poniedziałek premier wizytował niedawno otwarty szpital tymczasowy w Radomiu, gdzie od soboty przyjmowani są pacjenci. - Im więcej osób przestrzega zasad, im więcej osób się zaszczepi, tym szybciej zwalczymy wirusa - powiedział.
Ministerstwo Zdrowia zapewniło w poniedziałek, że liczba ekip ratunkowych ma w najbliższych tygodniach wzrosnąć.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24