Jarosław Kaczyński nie komentuje słów, jakie padły podczas nagranej rozmowy z austriackim biznesmenem. A pytań całe mnóstwo. Choćby o partyjną linię obrony. Skoro publikacja "Gazety Wyborczej" była "laurką", to skąd przedsądowe wezwania?
Było wiele takich okazji, gdy Jarosław Kaczyński mógł odpowiedzieć na pytania dotyczące nagrań z rozmów na temat budowy "dwóch wież" w Warszawie. Budowy, o którą zabiegał prezes PiS. Austriacki biznesmen, który jest rodzinnie związany z Kaczyńskim, poniósł nawet koszty związane z tą niedoszłą inwestycją. Gerald Birgfellner jednak nie dostał pieniędzy od spółki Srebrna, która jest związana z PiS-em. Prezes partii PiS odesłał przedsiębiorcę do sądu, chociaż przyznawał, że praca była wykonana.
- Jestem gotów w tym sądzie zeznać, że ta robota była robiona dla nas, znaczy dla Srebrnej - słychać z nagrań głos Kaczyńskiego.
W innym miejscu stwierdza: - Problem polega, to już wszystko wiem, przecież ja nie chcę nikogo oszukiwać. Ja wiem, że to było robione dla nas. Ja bym chciał zapłacić, tylko muszą być do tego podstawy w papierach. Gdyby do tych wszystkich opracowań, które tu są, były dołączone rachunki.
Gdy Jarosław Kaczyński mówi "dla nas, znaczy dla Srebrnej", to pojawia się pytanie, czy prezes partii rządzącej powinien się zajmować biznesowymi negocjacjami w siedzibie tej partii i planować budowę za miliardowy kredyt, którego miałby udzielić bank, na czele którego stoi prezes od lat związany z PiS-em. Michał Krupiński, prezes Pekao SA, stanowisko objął za rządów PiS-u.
- Dlaczego w takim razie to musi być robione w tajemnicy i w gruncie rzeczy potem na tej drugiej taśmie prezes Kaczyński sam to właściwie mówi "przed wyborami to nie może wyciec, to nie może się zdarzyć". No dobra, to jest rzecz, która sama w sobie pokazuje, że chyba prezes Kaczyński powinien w tym momencie rozumieć, że robi rzecz, która nie powinna być robiona - skomentował ekonomista prof. Witold Orłowski.
Kapiszon, choć jednak nie kapiszon
- Takie wielkie pompowanie, że to będzie wielki wybuch i rzecz, która wywróci całą scenę polityczną w Polsce. Mówiłem od samego początku, że to jest mokry kapiszon - ocenił Błażej Spychalski, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta. "Kapiszon" - dokładnie tak samo od wtorku nagrania komentują politycy PiS-u. Wszyscy, oprócz Jarosława Kaczyńskiego. On milczy.
- (Jarosław Kaczyński - przyp. red.) Skomentował, wysłał trzy pozwy sądowe przeciwko politykom PO, przeciwko Agorze i przeciwko Petru - powiedział wiceminister kultury Jarosław Sellin. [W rzeczywistości nie są to jeszcze pozwy, lecz wezwania przedsądowe m.in. z żądaniem przeprosin - red.]
"Gazeta Wyborcza", która opublikowała treść nagrań i opisała negocjacje Jarosława Kaczyńskiego, nie dostała jeszcze wezwań przedsądowych.
- Prezes doszedł jednak do wniosku, że te publikacje to nie jest taki "kapiszon", jak nas przekonywano przez cały tydzień, i że jednak one tak bardzo nie ocieplają jego wizerunku - stwierdził dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski.
Problemy Petru
Ryszard Petru, komentując sprawę, napisał w internecie, że żaden z Jarosława Kaczyńskiego biznesmen. Stwierdził, że człowiek, który zleca wykonanie prac i po roku nie płaci, jest po prostu oszustem.
Założyciel partii Teraz! już dostał wezwanie przedsądowe, w którym pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego domaga się, by Ryszard Petru zamieścił przeprosiny w internecie za nazwanie Jarosława Kaczyńskiego oszustem i wpłacił 10 tysięcy złotych na wskazane w pozwie hospicjum. PiS i jego prezes przygotowują pozwy także przeciw politykom PO.
- Choćby (Zbigniew Ziobro, prokurator generalny - przyp. red.) pół rządu zamknął z Misiewiczami i innymi prezesami na czele, i robił zamieszanie w szeregach opozycji, wyciągając z szuflady jakieś dziwne rzeczy, i niestworzone rzeczy opowiadał, nie zasłoni problemu, jakim jest Kaczyński - skomentował poseł PO Andrzej Halicki.
Platforma złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwym przestępstwie Jarosława Kaczyńskiego. PO zwróciła się też do CBA o sprawdzenie oświadczeń majątkowych prezesa rządzącej partii.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN