Sala operacyjna, porodowa i fantomy chorujące na każdą chorobę. Pomorski Uniwersytet Medyczny pokazał symulację szpitala, w której wszystko jest prawdziwe - poza bólem i cierpieniem.
Sztuczne szpitale rosną w Polsce jak grzyby po deszczu. W Poznaniu jeden już działa, a w Szczecinie - zostanie otwarty lada moment. Są w nich bloki operacyjne, OIOM-y, sale porodowe i pielęgniarskie, a nawet szpitalne oddziały ratunkowe. Są też przestrzenne okulary, dzięki którym studenci mogą wykonywać czynności ratownicze.
- Jest to taki trochę sztuczny szpital z salami wysokiej dokładności, z symulatorami. Oprócz tego mamy pomieszczenie karetki z takim środowiskiem zewnętrznym - tłumaczy dr Beata Wudarska, kierownik Centrum Innowacyjnej Edukacji Medycznej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Niemal realne
Bo w takich sytuacjach trzeba działać szybko i trzeba wiedzieć co robić, co do czego służy i jak działa. W karetce i w szpitalu. Trzeba też umieć zajmować się pacjentem, dlatego sztuczne szpitale są wyposażone w prawdziwy sprzęt i symulatory pacjentów, które oddychają, krwawią, mówią, mrugają oczami, a nawet płaczą.
- Rodzi się dziecko i chodzi grupa sześciu studentów, to nie ma takiej mamy, która by się zgodziła, żeby sześć osób dotykało jej dziecka. A tutaj pozwolimy wykonać im pełne badanie - tak użyteczność sztucznego szpitala tłumaczy Aleksander Czerniak, instruktor, technik symulacji medycznej w wirtualnym szpitalu w Szczecinie.
- Mieliśmy tutaj wypadek, byłem pierwszym zespołem - musiałem przeprowadzić triage. Na wykonanie tego zadania mam dwadzieścia minut - obrazuje Aleksander Czerniak.
Wirtualna pomoc
Triage, czyli - z języka francuskiego - segregacja pacjentów. Tych, którzy zginęli i lekko rannych trzeba oddzielić od tych, którym należy pomóc w pierwszej kolejności. Po dojechaniu wirtualnej karetki do wirtualnego szpitala udzielana jest wirtualna pomoc. Przez awatary. Studenci w okularach 3D spotykają się przy tym i współpracują.
- W tym świecie wirtualnym maksymalnie trzy osoby zajmują się tym samym pacjentem, czyli awatary spotykają się i wykonują czynności zgodnie z wymaganą wiedzą medyczną - mówi dr Beata Wudarska, kierownik Centrum Innowacyjnej Edukacji Medycznej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Wszystko pod czujnym okiem kamer. Na ocenę. Tak coraz częściej wyglądają sale nowoczesnych uniwersytetów medycznych. W Poznaniu obok sztucznego szpitala powstało sztuczne mieszkanie, a w nim sztuczna pacjentka potrzebująca natychmiast pomocy.
Do tej pory studenci medycyny uczyli się tego wszystkiego w realnym świecie. Nie wszystkim jednak prawdziwym chorym odpowiadało występowanie w roli fantomów.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24