Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku wymierzył milion złotych kary dla właścicieli pseudohodowli położonej w miejscowości Stara Huta. Martwe zwierzęta były tam masowo zakopywane w dołach, bez utylizacji. Ponad 100 żywych psów - w większości wygłodzonych, chorych i poranionych - udało się z hodowli uratować.
Właściciele hodowli psów nie mieli litości dla zwierząt. Teraz na własnej skórze odczuli, co to znaczy surowość władzy. Inspekcja ochrony środowiska wymierzyła im rekordową karę - i to wcale nie za złe traktowanie psów, lecz za to, co robili ze zwierzętami po ich śmierci.
Milion złotych to kara za nielegalne składowanie szczątków psów na terenie hodowli w Starej Hucie koło Kartuz na Kaszubach. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku uznał, że martwe zwierzęta były tam masowo zakopywane w dołach, bez utylizacji.
- Nieprawidłowości stwierdzone były tak rażąco wysokie, że zdecydowano wymierzyć maksymalną możliwą karę - przekazała Beata Cieślik z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.
Grozi im do pięciu lat więzienia
W kwietniu zeszłego roku aktywiści OTOZ Animals, policja i inspektorzy weterynarii odkryli w jednym z gospodarstw szczątki 250 zwierząt. Ponad 100 żywych psów - w większości wygłodzonych, chorych i poranionych - udało się z hodowli uratować. Miały trafić na sprzedaż jako psy rasowe.
- Albo miały niewłaściwy pokarm, albo były nieleczone, albo były w sposób niewłaściwie leczone, albo miały niewłaściwe, trudne warunki bytowe, które skutkowały szczególnym cierpieniem tych zwierząt, a w niektórych przypadkach doprowadzając ich do zgonu - przekazała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Inspekcja ochrony środowiska twierdzi, że milion złotych kary to i tak mniej, niż właściciele hodowli zapłaciliby, gdy w legalny sposób utylizowali szczątki zwierząt i inne odpady.
- Jeżeli chodzi o sprawę zagrożenia dla środowiska to były pewne uchybienia, natomiast jeżeli chodzi o znęcanie się nad zwierzętami i sprawę karną, to tutaj się nie przyznają - informuje Łukasz Isenko, obrońca podejrzanych.
Właścicielom hodowli psów grozi do pięciu lat więzienia. Od milionowej kary mogą się odwołać. Jak twierdzi policja, która regularnie kontroluje teren hodowli, podejrzani nie trzymają już tam zwierząt.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24