12-letnia Kinga, która zgłaszała próbę gwałtu i molestowania, została sama. Pomóc dziewczynce chciała jej ciotka, ale przedłużające się postępowanie doprowadziło do tragedii. Kinga popełniła samobójstwo 29 grudnia 2021 roku. - Sami zadajemy sobie pytanie, czy my zrobiliśmy wystarczająco dużo, żeby dziecko uratować - mówi pani Małgorzata, ciocia 12-latki.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
Od miesięcy sąd, prokuratura, policja i inne jednostki wiedziały, że 12-letnia Kinga w swoim domu nie czuje się bezpiecznie. Dziewczyna zgłaszała, że miała paść ofiarą molestowania w rodzinnym domu. Nim Kinga odebrała sobie życie, szukała ratunku u cioci i wujka. Spędzała u nich wakacje.
- Ze słów Kingi wynikało, że była ofiarą molestowania seksualnego. Ona oczywiście nie użyła takiego określenia. Nie mogłam tego zignorować i nie dać wiary słowom dziecka - opowiada Pani Małgorzata, ciocia Kingi.
Kinga w rozmowie z ciocią mówiła o próbie gwałtu przez mieszkańca wsi. Później o tym, że także w domu mogło dochodzić do molestowania. Pani Małgorzata natychmiast zgłosiła sprawę na policję, złożyła także do sądu wniosek o to, by stać się dla Kingi rodziną zastępczą. Urzędniczki z Centrum Pomocy Rodzinie wsparły panią Małgorzatę.
- Do samego końca liczyłam na to, że będzie mogła u nas zostać - mówi ciocia Kingi.
Machina ruszyła, ale się zacięła. Michał Janczura, dziennikarz TOK FM, chciał pchnąć sprawę do przodu - opisał sytuację Kingi i powiadomił Rzecznika Praw Dziecka. Do dziś jednak nie dostał odpowiedzi.
- Nikt nie pomyślał o tym, że temu dziecku trzeba w tej sytuacji pomóc, i że to jest najważniejsze: żeby ona się czuła bezpiecznie, bo to ona miała paść ofiarą przestępstwa. Zostawili ją samą sobie - uważa dziennikarz.
Tragiczny finał sprawy
Kinga od cioci wróciła do domu. Tygodniami trwała wymiana pism między komendami policji. Sąd rodzinny we wrześniu zdecydował, że dziewczyna ma zostać w domu.
- Nie myśli się, po pierwsze, że będziemy chronić dziecko, a potem zobaczymy co dalej, bo dorośli są silniejsi od dziecka i jakoś sobie dadzą radę, nawet jeśli oskarżenie jest fałszywe. Tylko myśli się o tym, żeby nie skrzywdzić dorosłych, żeby zachować całość rodziny - komentuje sprawę Joanna Zmarzlik z Fundacji "Dajemy dzieciom siłę".
W czasie pobytu w domu Kinga po kryjomu wysyłała do cioci SMS-y.
"Był u nas dzielnicowy i rozmawiał z nami na ten temat, i powiedział, że raczej nie jest to możliwe, żebyś była dla mnie rodziną zastępczą, Powiedział, że mama musiałaby tutaj cały dzień chodzić pijana, żeby można było odebrać jej prawa rodzicielskie" - brzmiała wiadomości wysłana przez Kingę do cioci.
W kolejnych SMS-ach Kinga traciła nadzieje. - Bije wołanie o pomoc z każdego zdania. Ona wprost mówi w pewnym momencie, że ona już wie, co zrobi, ale tylko ona wie gdzie, kiedy - mówi Michał Janczura.
Kinga popełniła samobójstwo 29 grudnia. Kilka dni po kolejnej rozprawie, na której sąd zastanawiał się, czy ciocia i wujek mogą być dla niej rodziną zastępczą.
- Sami zadajemy sobie pytanie, czy my zrobiliśmy wystarczająco dużo, żeby dziecko uratować - mówi pani Małgorzata.
Szef Państwowej Komisji do spraw Pedofilii Błażej Kmieciak zapowiada prześwietlenie działań wszystkich zaangażowanych w tę sprawę instytucji.
- Chce się wyć, bo Kinga powinna żyć. Proszę wybaczyć mi emocje, ale szlag mnie trafia, bo to dziecko powinno żyć, to dziecko powinno mieć wsparcie - mówił w środę w "Faktach po Faktach" TVN24 Kmieciak.
- To się nie mieści w głowie, że do takich sytuacji dochodzi w kraju, w którym mamy służby odpowiedzialne z ochronę dzieci - uważa Michał Janczura.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24