Pilne spotkanie w siedzibie PiS-u na temat afery KNF z udziałem prezesa, premiera i ich najbliższych współpracowników. Rozważano na nim scenariusze dalszych działań. Czy PiS zgodzi się na komisję śledczą i czy możliwe są kolejne dymisje?
Mówienie o sztabie kryzysowym nie jest przesadą, skoro partyjna czołówka, a wśród niej premier Morawiecki, została wezwana do siedziby PiS-u w trybie pilnym i to z nakazem obecności obowiązkowej.
Istotna jest tu także "tajność" spotkania, bo nie pojawił się po nim nawet jednozdaniowy komunikat, a taki jest zazwyczaj standardem po spotkaniach kierownictwa PiS-u. Według informacji "Faktów" TVN u prezesa rozważano różne scenariusze na najbliższe dni. Także ten najdalej idący, że konieczne będą kolejne dymisje.
- To jest afera dotycząca władzy. Władza sama nie chce tego sprawdzić. Prokuratura zależna od ministra sprawiedliwość nie chce tego sprawdzić. Tylko komisja śledcza może to sprawdzić - uważa Sławomir Neumann z PO.
Według opozycji prokuratura, na której czele stoi bardzo wpływowy polityk z rządu, nie daje gwarancji, że niewygodne dla rządu wątki nie będą zamiatane.
Z prokuraturą, ale bez komisji
Kolejne wątki mogą się pojawić, bo pełnomocnik Leszka Czarneckiego, któremu szef nadzoru bankowego miał składać ofertę w zamian za zatrudnienie znajomego prawnika zapowiada, że tym razem zostanie upublicznione nagranie wideo, na którym zarejestrowano Czarneckiego z członkami Komisji Nadzoru Finansowego.
Roman Giertych twierdzi, że ono potwierdza, iż był plan przejęcia banku za złotówkę.
To bardzo poważne oskarżenie i to nie tylko prawnej, ale także politycznej natury.
- Komisja śledcza ma uzasadnienie, ponieważ mamy do czynienia z dziwnym i ekspresowym tempem uchwalania ustawy, która była elementem szantażu - twierdzi Andrzej Halicki z PO.
- Gwarancją jest sprawnie działająca prokuratura i instytucje państwa polskiego. Proszę ocenić po zakończeniu postępowania, a nie przed - apeluje Joanna Kopcińska, rzeczniczka prasowa rządu.
Według informacji "Faktów" TVN sprawę komisji śledczej omawiano w kierownictwie PiS. Wniosek był krótki i nakazywał, żeby nie powoływać żadnej komisji, a sprawę pozostawić prokuraturze.
Sojusz w kontrze do premiera
- To, że Zbigniew Ziobro zadziałał błyskawicznie, to, że to śledztwo zostało natychmiast uruchomione i to, że ma nad nim osobisty nadzór, to chyba dobrze świadczy o władzy - twierdzi Ryszard Czarnecki z PiS.
Ale opozycja podważa wiarygodność prokuratury i mówi to, co jest tajemnicą poliszynela w PiS-ie, że Zbigniew Ziobro ma bliskie relacje z prezesem NBP. Politycy PiS-u mówią nawet o "taktycznym sojuszu".
Ów sojusz zawarty jest w kontrze do premiera, bo spór między Mateuszem Morawieckim a Adamem Glapińskim, który od 2016 roku pełni funkcję szefa NBP, zaczął się, gdy ten pierwszy był jeszcze wicepremierem, który krok po kroku zwiększał swoją władzę nad finansami. Szef NBP te ambicje ukrócał i dziś obaj panowie stoją po dwóch stronach barykady.
Za premierem stoi grono wpływowych współpracowników i ministrów. Za prezesem NBP do wtorku stał prezes KNF, a jego politycznym stronnikiem jest Zbigniew Ziobro. Tu chodzi między innymi o to, czyi ludzie rządzą państwowymi bankami i instytucjami.
Ten spór widać było też przy obsadzaniu stanowiska prezesa giełdy, gdy KNF zablokowała kandydata, który był promowany przez premiera. Ostatnie wydarzenia osłabiły pozycję prezesa NBP. Przynajmniej w grze o wpływy.
- Informuję, że mój stan zdrowia jest doskonały. Czuję się bardzo dobrze. Zdrów na ciele i umyśle i normalnie pracuję - zapewniał Adam Glapiński.
Adam Glapiński także rozmawiał z Leszkiem Czarneckim, ale twierdzi, że przy świadkach i tylko służbowo.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN