Sprawą 8-letniego Kamila zajmowały się dwa sądy rodzinne - w Częstochowie i Olkuszu. W żadnym decyzja o odebraniu go rodzinie nie zapadła. Dziś wiemy, że mogło to uratować mu życie. System ochrony dzieci przed przemocą ma wiele wad. Stanowisko w tej sprawie zajął Zarząd Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych.
Los Kamila można było spróbować zmienić. Mógł to zrobić już prawie rok temu Sąd Rodzinny w Częstochowie, gdy o przeniesienie chłopca do rodziny zastępczej poprosiła opieka społeczna. Sąd się jednak nie zgodził. - Zarówno w tych pismach MOPS-u, jak i w stanowisku kuratora, również nie było żadnej mowy o przemocy fizycznej czy psychicznej wobec dzieci. Nie stwierdzono również problemu nadużywania alkoholu w tej rodzinie. Tam były tylko kwestie zaniedbań wychowawczych, trudnej sytuacji finansowej - mówi Dominik Bogacz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Z Częstochowy rodzina przeprowadziła się do Olkusza, gdzie aż trzykrotnie odnajdywano Kamila po ucieczce z domu. Sąd rodzinny te sygnały alarmowe zignorował. - Ucieczki z domu małego chłopca, objawy na jego ciele, na cóż jeszcze było czekać - uważa Mirosława Kątna, przewodnicząca zarządu Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Minister sprawiedliwości oczekuje wobec sędziów z Częstochowy i Olkusza postępowań dyscyplinarnych. Może to odwróci bardzo niepokojący trend. - Widzimy takie parcie do tego, aby na siłę dzieci zostawiać w rodzinach biologicznych, gdzie często odebranie tego dziecka w odpowiednim czasie uratuje mu życie. Tak jak tutaj tego zabrakło - jest zdania Aleksander Katarasiński, prezes Fundacji "Happy Kids".
Uchwała sędziów
Sędziowie próbują się bronić. Zarząd Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych przyjął uchwałę, w której wylicza, czego w systemie nie ma. Zawodzi przepływ informacji między instytucjami, brakuje rodzin zastępczych i szkoleń dla sędziów. Spraw jest mnóstwo, a sędziów za mało. Brakuje też biegłych - co wydłuża podjęcie decyzji o miesiące. Sędziowie domagają się w pierwszej kolejności przyjęcia ustawy o analizie krzywdzenia dzieci ze skutkiem śmiertelnym.
- To jest niezwykle ważny dokument, który będzie umożliwiał śledzenie błędów, które popełniają wszystkie organy, które współpracują - podkreśla Ewa Ważny, prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce.
ZOBACZ TEŻ TEKST PREMIUM: Kamil cierpiał tyle dni. A gdzie wy wtedy byliście?
Może Kamil nie straciłby życia, gdyby ten alarm sędziowie podnieśli wcześniej. - Oby były taką nauczką na przyszłość i żeby rzeczywiście te postulaty, które tutaj są, były chociaż w części spełnione, to będą dzieci bezpieczniejsze po prostu - uważa Czesław Michalczyk, psycholog i biegły sądowy.
Przebieg dramatu
Tamtego dnia 27-letni Dawid - ojczym Kamila - dostał furii, bo chłopiec zrzucił niechcący ze stolika na podłogę jego telefon. Polał pasierba wrzątkiem, wrzucił na rozżarzony piec węglowy. Matka przyglądała się biernie, a ciotka i wujek - również podejrzani w tej sprawie - reporterów programu "Uwaga!" TVN zapewniali, że niczego nie zauważyli, choć mieszkali pod jednym dachem. Młodszy brat Kamila trafił do placówki opiekuńczej.
Starsza przyrodnia siostra Kamila Magdalena Mazurek wychowała się w domu dziecka. Ma nadzieję, że kiedyś ona i młodszy brat Kamila będą razem. - Ja mam żal do całej kamienicy, i do matki, i do Dawida, i do tych wujostwa, do tych instytucji też różnych mam - mówi.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN