Prezydent wraca z nart i szykuje referendum. O zmianie konstytucji mówi od dawna. Teraz podobno jest konkretny plan, a rozmowy zaawansowane. Nie wiadomo, z kim prezydent rozmawia, bo w PiS nie ma entuzjazmu, a ostatniego weta jeszcze prezydentowi nie zapomniano.
W środę skończył się chyba ostatni narciarski wyjazd Andrzeja Dudy przed kwietniową prezydencką konwencją w sprawie referendum konstytucyjnego, którego prezydent chce, a PiS nie bardzo. Prezydencki minister mówi jedno, a partia coś zupełnie innego.
- Nie widzę niechęci. Widzę dużą życzliwość, współpracę, widzę liderów PiS angażujących się w debatę - mówi Paweł Mucha, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta.
- Ta sprawa nie była jeszcze przedmiotem obrad kierownictwa partii - mówi z kolei Jarosław Kaczyński. - Ja w takiej sprawie nie mam osobistych poglądów - dodaje.
Rozbieżności
Jeśli prezes PiS wiosną nie mówi "tak" dla referendum, które miałoby się odbyć jesienią, to jest to problem, a jeszcze większy dotyczy tego, że Jarosław Kaczyński mówi, że sprawa nawet nie była przedmiotem obrad partii, że chce rozmowy, a prezydencki minister zapewnia, że były rozmowy bardzo zaawansowane.
- Sprawa jest umówiona, ale do rozstrzygnięcia są jeszcze szczegóły - zapewnia Mucha. - Jestem przekonany, że referendum się odbędzie, nikt z liderów PiS nie kwestionuje potrzeby referendum - podkreśla.
- Jedno spotkanie konsultacyjne się odbyło, ale wstępne i niemerytoryczne - zdradza Michał Seweryński, wicemarszałek Senatu (PiS). - Mówiąc tak zupełnie szczerze, nie wiem, czym by się to referendum miało zakończyć - dodaje.
To różnica zdań między PiS i prezydentem, a nie między partią rządzącą i opozycją. Między prezydenckim ministrem i wicemarszałkiem Senatu z PiS, w którym ta partia ma większość. To Senat ma się zgodzić na referendum i na jego termin, a i to jest dyskusyjne.
- Jest taka możliwość, żeby połączyć to referendum z wyborami, ale wymagałoby to zmiany prawa - mówi Mucha. - Czy termin jest fortunny, to bym dyskutowała - przyznaje rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
Brak szczegółów
Na razie Andrzej Duda ma 18 "obszarów", o które chce pytać Polaków, i kilkadziesiąt pytań, z których wybierze dziesięć albo niewiele ponad dziesięć. Najwięksi zwolennicy zaostrzenia przepisów aborcyjnych zaproponowali w czwartek włączenie do nich kwestii konstytucyjnej ochrony życia od poczęcia.
Tyle, że teraz prezydenckie pytania budzą raczej niechęć PiS niż entuzjazm. Zwłaszcza po tym, gdy Andrzej Duda zawetował ustawę degradacyjną, czym zaskoczył prezesa partii, który w tej sprawie nie chce już dalszych prac razem z prezydentem.
- Nie uprzedził (o wecie - red.), nie będziemy partycypować, uznaliśmy tę sprawę za zamkniętą - mówi Jarosław Kaczyński.
- Referendum będzie takim prztyczkiem w nos dla pana prezydenta. Skoro ty zawetowałeś ustawę, to my ci pokażemy, kto naprawdę rządzi - ocenia Marcin Kierwiński (PO). - Oczywiście, to zależy, jak prezydent będzie grzeczny, i na ile PiS uzna, że jego usługi w 2020 roku są potrzebne - komentuje Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna).
3 maja prezydent chciałby podać pierwsze konkrety dotyczące referendum, o którym PiS obecnie mówi prawie tak, jak opozycja.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24