To referendum nie jest potrzebne, bo nie ma sporu wokół odpowiedzi na żadne pytanie - przekonuje opozycja i uważa, PiS chce robić referendum razem z wyborami, by mobilizować swoich i wydawać pieniądze poza budżetem na kampanię. Z kolei młodzi działacze ze Stowarzyszenia Nowa Generacja zwracają uwagę, że pieniądze wydane na referendum mogłyby zostać inaczej wykorzystane - na przykład na ochronę zdrowia Polaków.
Młodzi działacze opozycji we wtorek w centrum Warszawy przekonywali przechodniów, że lepiej niż na referendum PiS-u, wydać pieniądze na ochronę zdrowia. Szacuje się, że organizacja referendum w dniu wyborów będzie kosztować Polaków 3-4 miliony złotych. - Za tę torbę pieniędzy moglibyśmy mieć 18 milionów tabletek na serce, czyli moglibyśmy pomóc tym, którzy są najbardziej narażeni - mówił Jakub Lewandowski ze Stowarzyszenia Nowa Generacja. - Można kupić 5,3 miliona pasków na cukrzyce i przetestować Polki i Polaków, czy ta groźna choroba nam nie zagraża. Naprawdę są lepsze sposoby wydatkowania cztery milionów złotych niż na referendum strachu PiS-u - dodał Dawid Kacprzyk, radny dzielnicy Ursus m. st. Warszawy, członek Stowarzyszenia Nowa Generacja.
Rząd skierował już do Sejmu wniosek o przeprowadzenie referendum z czterema ogłoszonymi już wcześniej przez polityków PiS-u pytaniami i uzasadnianiami. - To jest gra na strachu, lęku, obawach, a równocześnie to jest sposób mobilizowania środków na kampanie wyborczą - uważa Aleksander Smolar, były prezes Fundacji im. Stefana Batorego. - Opozycja w tej sprawie daje jasne odpowiedź, więc PiS oszukuje ludzi - podkreśla Robert Biedroń, eurodeputowany Lewicy.
Zarzuty w kierunku opozycji
Politycy największych partii opozycyjnych od kilku dni powtarzają, że nie ma sporu z rządem o kwestie, o które PiS chce pytać w referendum. Jednocześnie zarzucają, że PiS wykorzystuje swoją większość w Sejmie i zwołuje referendum, by bez limitu finansować swoją kampanie wyborczą.
Premier, uzasadniając ostatnie pytanie referendalne dotyczące zapory na granicy z Białorusią, przypomina, że to właśnie opozycja głosowała przeciwko tej inwestycji. Tyle, że politycy Platformy i Lewicy powtarzają, że niczego burzyć nie będą, ale PiS w najnowszym spocie referendalnym o tym już nie mówi.
- Pytanie o bezpieczeństwo przedstawia facet, który przez pół roku nie wiedział o tym, że przez pół Polski przeleciała rosyjska rakieta - zaznacza Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy. - To nie jest pytanie ludzi o to, za czym są, tylko niezwykle cyniczny, sprytny, przemyślany i przewrotny zabieg z dziedziny PR-u politycznego - ocenia Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
Scenariusz węgierski
Referendum w dniu wyborów to pomysł, który Jarosław Kaczyński powtarza po Viktorze Orbanie. W węgierskim referendum też były cztery pytania z tezą, z którą sprzeciwiała się opozycja. Tyle, że dotyczyły osób LGBT+.
- (PiS - przyp. red.) chce wykorzystać to referendum, jak Orban na Węgrzech, do tego, żeby zmobilizować ludzi, którzy nie chcą iść głosować i wygrać te wybory w sposób niesprawiedliwy - uważa Robert Biedroń, eurodeputowany Lewicy. - My proponujemy, zamiast tych czterech pytań, jedno pytanie: "czy jesteś za odsunięciem PiS-u od władzy?"- mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Tak naprawdę o tym są te wybory - to jest najważniejsze referendum: my czy oni - wskazuje Cezary Tomczyk, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Żeby referendum z pytaniami PiS-u się odbyło, musi je poprzeć większość w Sejmie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24