15 tysięcy złotych zadośćuczynienia ma wypłacić Skarb Państwa Angelice Domańskiej, która została zatrzymana w sierpniu 2020 roku podczas ulicznego protestu po zatrzymaniu Margot. Policja zapewniała wówczas, że jej działania były właściwe. Przegrywa jednak kolejne sprawy, bo to nie jest jedyne takie zadośćuczynienie. Jak zeznał jeden z policjantów, funkcjonariusze mieli "zatrzymywać wszystkich z barwami LGBT, niezależnie od tego, jak się zachowywali".
Angelika Domańska 7 sierpnia 2020 roku uczestniczyła w proteście w obronie Margot na Krakowskim Przedmieściu. Aktywistka na noc nie wróciła do domu, została zatrzymana przez policję i trafiła na komisariat.
- Znikąd pojawiło się po prostu pełno funkcjonariuszy i zaczęli nas ściągać z chodnika i do radiowozów - wspomina aktywistka.
- Mieliśmy do czynienia nie z zatrzymaniami, ja bardzo bym chciała, żeby to wybrzmiało, tylko mieliśmy do czynienia z łapanką - podkreśla Eliza Rutynowska, pełnomocniczka Angeliki Domańskiej, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju.
W czwartek warszawski sąd przyznał Angelice Domańskiej 15 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Policja jednak do swoich działań podczas interwencji 7 sierpnia 2020 nie miała zastrzeżeń. - Jestem przekonany, że zostały przeprowadzone w sposób właściwy - mówił 10 sierpnia 2020 roku nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
Zastrzeżenia miał za to sąd. - Policja nie miała prawa zatrzymać podejrzanej. Zatrzymanie było niezasadne, nielegalne i nieprawidłowe - powiedziała Beata Adamczyk-Łabuda, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
Dla Angeliki Domańskiej nielegalne zatrzymanie oznaczało 22 godziny na komendzie z dala od dzieci, od prawnika i od leków. - Czułam się źle, coraz bardziej spadał mi cukier, i pomimo 11 godzin dalej nie dostałam ani insuliny, ani wody, ani jedzenia, dlatego traciłam przytomność - wspomina.
Sprawy innych zatrzymanych osób
Noc z 7 na 8 sierpnia 2020 roku nie tylko dla Angeliki jest traumą. Policja podczas manifestacji w obronie Margot zatrzymała wówczas łącznie 48 osób - protestujących i przypadkowych przechodniów.
Sprawę zatrzymań zbadał Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur. Stwierdził, że zatrzymani mieli obrażenia na ciele, byli przesłuchiwani w nocy i nad ranem, długie godziny zakuci w kajdanki, i poddawani kontroli osobistej rozebrani do naga.
- Kumulacja tych wszystkich nieprawidłowości, które stwierdziliśmy, była nieludzkim traktowaniem osób zatrzymanych - informuje Marcin Kusy, przedstawiciel Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur i Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Teraz za nielegalne działania policji zapłaci Skarb Państwa, czyli my wszyscy. Zadośćuczynień za wydarzenia z 7 sierpnia 2020 roku jest jednak więcej. Sądy przyznały już łącznie 50 tysięcy złotych co najmniej pięciu osobom.
- Nie było żadnego dowodu na to, że miałbym uciec, ukryć się, nie protestowałem. Nie zrobiłem tak naprawdę niczego - zaznacza aktywista Aleksander Wentykier, który też został wtedy zatrzymany.
- Został zatrzymany tylko i wyłącznie dlatego, że miał tęczową maseczkę - podkreśla Karol Wenus, adwokat, pełnomocnik Aleksandra Wentykiera.
Jak zeznał jeden z policjantów, funkcjonariusze mieli "zatrzymywać wszystkich z barwami LGBT, niezależnie od tego, jak się zachowywali".
- To nie mieści się w głowie prawnika działającego w ramach demokratycznego państwa prawa - komentuje Eliza Rutynowska, pełnomocniczka Angeliki Domańskiej, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju.
- Jest czarno na białym stwierdzone przez sąd, że to państwo terroryzuje swoich obywateli, bo my po prostu boimy się wychodzić na ulicę - podkreśla Angelika Domańska.
Policja nie zdecydowała się skomentować sprawy.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24