O "katastrofie" mówią producenci malin. Z Ukrainy kupiliśmy wcześniej tyle mrożonek, ile wynosi połowa naszej rocznej produkcji. Czy tony świeżych owoców po prostu się teraz w Polsce zmarnują?
W całym kraju plantatorzy mają ten sam problem. - Nie opłaca się tego rwać, lepiej sobie pójść do jakiejś innej pracy, na etat gdzieś, niż spędzać czas w tych malinach, bo za te 5 złotych to jednak jest całkowicie po kosztach - zapewnia Marceli Duda, plantator Malin z Ożarowa.
Pięć, czasami cztery złote za kilogram malin plantatorzy dostają w skupie. Cena nie pokrywa kosztów produkcji, nawozów, utrzymania plantacji, nie pokrywa nawet kosztów zbioru i transportu. - Skup oferuje nam bardzo niską cenę w tym roku. Tak naprawdę taką cenę, którą w tamtym roku płaciliśmy naszym osobom, które zbierają maliny - wskazuje Karolina Szymczyk z "Malin od Piotra i Karoliny".
To, co się dzieje, to nie jest wynik znanej z czasów komuny "klęski urodzaju" - to efekt prowadzonej polityki. Plantatorzy i związkowcy ostrzegali, że do tego dojdzie, bo - analogicznie jak w przypadku zbóż - w producentów uderzyło otwarcie granic dla owoców z Ukrainy. - Produkujemy w Polsce około 70 tysięcy ton mrożonej maliny w ciągu roku, w całym sezonie. Natomiast zaimportowaliśmy z Ukrainy około 40 tysięcy ton maliny - tłumaczy Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Wiele niewiadomych
Maliny importowały polskie firmy, polskie przetwórnie. Robiły to, bo towar był tańszy. Polski jest droższy, bo musi być, bo rosną koszty pracy, energii, nawozów. W Polsce są też używane - zgodnie z dyrektywami - inne środki ochrony roślin niż w Ukrainie.
Plantatorzy pytają - jak to możliwe, że gdy tak dużo trzeba zapłacić za małe pudełeczko malin na bazarku czy w sklepie, oni ocierają się o bankructwo? Na protestach przypominają też słowa ludzi władzy. Plantatorzy tracą to, co było sensem ich życia, tracą majątek i nadzieję - a posłowie PiS - jak na przykład poseł Choma, którego Michał Kołodziejczak prosił, by razem z innymi poszedł na rozmowy z władzami przetwórni - protestującym tłumaczą jedynie, że niewiele mogą. - Został wygwizdany. Tak naprawdę odszedł w niesławie, a najpierw starał się przedstawić tę sytuację, która dzieje się na rynku, jako sytuację normalną, wolnorynkową - opowiada Michał Kołodziejczak, Ruch Społeczny "AGROunia TAK".
Szef AGROunii prosił ministra rolnictwa o rozmowę. Sam minister tłumaczył, że problem zna. - Jedna ze spółek państwowych w tej chwili pracuje nad tym, żeby w najbliższym czasie, jeżeli to się tylko uda, uruchomić skup malin - zapewnił Robert Telus. Po ile, od kogo i na jakich zasadach? Tego nie wiadomo. W czwartek w ministerstwie mają się odbyć kolejne rozmowy z plantatorami i przetwórniami.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN