Pan Radosław ze wsi Tczewskie Łąki w pożarze stracił rodzinę, dom, warsztat i kilkanaście pojazdów, które naprawiał. Straty są gigantyczne. Bliscy i przyjaciele rozpoczęli zbiórkę - każdy może pomóc.
- Nic nie mogłem zrobić. (...) Rodzinę, mieszkanie i miejsce pracy. W jednej chwili wszystko straciłem - mówi Radosław Holz. Poczucie bezsilności to jedyne, co mu pozostało. Życie pana Radosława to dziś zgliszcza - dosłownie i w przenośni.
Świat pana Radosława zawalił się tydzień temu - przez pożar. Ogień wybuchł w warsztacie samochodowo-motocyklowym, który prowadził na parterze, a płomienie w kilka minut dotarły do mieszkania na piętrze, gdzie był z żoną i córką. Mężczyzna wydostał się przez okno dachowe i tą drogą chciał ewakuować dziewczynkę i jej matkę.
- Krzyczę do tego okna, nachylony nad nim: daj mi ją, daj mi ją. A już była cisza - wspomina Radosław Holz. W pożarze zginęły 34-letnia Małgorzata i 6-letnia Amelia. Ogień strawił też mieszkanie, warsztat, kilkanaście motocykli i kilka aut w serwisie. Majątek nie był ubezpieczony.
- Odbudowa warsztatu, miejsca pracy i to, żeby gdzieś miał własny kąt, chyba to jest takie najważniejsze - wymienia Tomasz Cholc, organizator pomocy dla pana Radosława.
Okoliczni mieszkańcy poruszeni tragedią
Do pomocy stanęli mieszkańcy wioski Tczewskie Łąki, gdzie doszło do tragedii. Swoją cegiełkę dokłada Tczew i całe Kociewie.
Zamiast kwiatów, na pogrzebie żony i córki ludzie wsparli groszem odbudowę życia pana Radosława. Ksiądz przekazał tacę zebraną podczas mszy.
O koledze pamiętają ci, których sam wielokrotnie ratował, gdy utknęli na drodze. - Jeżeli któryś z motocyklistów, ale i ich rodziny, potrzebuje pomocy, zawsze jesteśmy gotowi do jej niesienia - zaznacza Michał Wołoszyk ze Stowarzyszenia Motocyklowego "Moto-Kociewie-STG".
Nowy warsztat, drogie narzędzia, prowizoryczny dach nad głową - suma przyprawia o zawrót głowy. Pierwsze dni zbiórki dają jednak nadzieję.
- To, co robicie wy wszyscy, ta pomoc, którą niesiemy, to tak naprawdę budujemy Radkowi nową wielką rodzinę - mówi Jacek Cholc, szwagier Radosława Holza i organizator pomocy.
"Żeby cofnąć czas, nie mam innych marzeń"
To wszystko wciąż nie dociera do pana Radosława. Dopiero odkrywa, co znaczy słowo solidarność. - Każdy z tych zniczy, każda ta zabawka, to jest taki sygnał od ludzi, że oni tu są - mówi Radosław Holz. - Ta wdzięczność tych ludzi. To mi się wydaje, że to dobro wraca - komentuje Józef Holz, ojciec Radosława Holza.
Pan Radosław wie, że żeby żyć, musi wstać. - Spłonęły klientów motocykle. Pozostała cała masa zobowiązań, które muszę zadośćuczynić. No i jest cała masa powodów, dla których muszę po prostu to robić - mówi Radosław Holz.
W pogorzelisku stracił wszystkie pamiątki po żonie i córce. Albumy, zdjęcia w spalonym telefonie. Został tylko stopiony kawałek złota, który kiedyś był ślubną obrączką.
- Żeby cofnąć czas, nie mam innych marzeń - mówi Radosław Holz.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN