Mateusz ma niewiele ponad rok. Nie ma świadomości tego, w jak dramatycznej sytuacji się znajduje. Czeka w szpitalu na przeszczep serca, podpięty do sztucznej komory. Nie może czekać w nieskończoność, a w Polsce właściwie nie ma dawców dla tak małych pacjentów.
Mateusz już połowę kilkunastomiesięcznego życia spędził na czekaniu na serce. - Serce się kraje, jak widzimy to dziecko, które jest tak fajnym, miłym, kochanym przytulnym dzieckiem. (...) Tak strasznie chcielibyśmy pomóc, chcielibyśmy, by doczekał przeszczepu - mówi prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie.
Pompa, która od pięciu miesięcy zastępuje Mateuszkowi uszkodzone serce, to rozwiązanie tymczasowe. Czas ucieka, konieczny jest przeszczep. Profesor Skalski wpisał Mateusza na listę oczekujących, serca dla niego szuka już wszędzie, ale wciąż nie ma czego przeszczepić.
- Żeby ktoś zrozumiał to, że narządy ratują życie innego człowieka. Nastawienie społeczne nie jest za dobre. Nastawienie też i zespołów lekarskich, które w trosce o to, żeby nie narazić się, nie zgłaszają narządów do przeszczepu - ubolewa prof. Janusz Skalski.
Jeden dawca na rok
Liczba pobrań od dzieci do pięciu lat jest dramatycznie mała. W 2017 roku pobrano tylko jedno takie serce.
- Narządy pochodzą od osób zmarłych. W przypadku dzieci dobór anatomiczny musi być bardzo ścisły - tłumaczy prof. Piotr Przybyłowski, kardiochirurg ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
- Nie mamy nadmiaru dawców, w żadnym kraju nie ma takiej sytuacji. Każdy kraj cierpi na niewystarczającą liczbę dawców - mówi dr hab. Artur Kamiński, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji "Poltransplant".
Inne kraje potrafią się o organy bardziej postarać - zauważa prof. Bohdan Maruszewski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii w Centrum Zdrowia Dziecka. W Stanach Zjednoczonych dziecko czeka na przeszczep dwa razy krócej niż w Polsce, w zachodniej Europie też do operacji dochodzi szybciej.
- W 40-milionowym kraju, gdzie, niestety, dzieci też giną w wypadkach, umierają, system nie jest przygotowany, by walczyć o każdy narząd - ocenia prof. Bohdan Maruszewski. Może Mateusz zmotywuje do działania?
Mateusz w centrum zainteresowania
- To dziecko wymaga nie tyle opieki, co stałego zainteresowania - opisuje Mateusza pielęgniarka Maria Walczak. Panie pielęgniarki chętnie się interesują, udając, że nie wiedzą, że Mateusz rurkę zagiął celowo. - Wtedy się włącza alarm, a jak się włącza alarm, to ktoś przybiega i mu czyta bajeczkę - tłumaczy prof. Janusz Skalski.
Bajką byłby przeszczep w Polsce, ale jeśli się nie uda, to prof. Skalski poszuka ośrodka zagranicznego. Wniosek do NFZ o finansowanie już przygotowany, choć fundusz jeszcze nie płacił za przeszczep serca dziecka za granicą.
- Gdy tylko wpłynie, tak szybko, jak to tylko jest możliwe, bez zwłoki zrealizujemy procedury - obiecuje Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy mazowieckiego oddziału NFZ.
Rodzice Mateusza boją się patrzeć w kalendarz. Każdy dzień zmniejsza szanse Mateusza, ale też każdy dzień może być tym dniem, w którym znajdzie się dawca.
- Dla nas najszczęśliwszy dzień w życiu byłby, jakbyśmy się dowiedzieli: jedziecie, znalazło się serduszko dla syna - mówi Edyta Trębacz, matka Mateusza.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN