Rząd ma nowy pomysł na nocną i świąteczną pomoc medyczną, która od lat kuleje. Chce, żeby porad udzielano przez telefon. Pomysłów uskutecznienia było już jednak wiele, a Polacy potrzebują dobrej pomocy zdrowotnej także w dniu roboczym.
Nocna pomoc zdrowotna nie w przychodni czy w szpitalu - tylko przez telefon. We wrześniu rusza pilotaż. Najpierw w Błoniu, Kozienicach i Pruszczu Gdańskim pacjenci będą mogli uzyskać pomoc zdalnie. Specjaliści mają jednak wątpliwości, czy to dobry pomysł.
- Wszystko zależy, kto będzie po tej drugiej stronie. W większości będą tam pielęgniarki, ratownicy medyczni, może sporadycznie w tych centrach będzie siedział lekarz - uważa Władysław Perchaluk, prezes zarządu Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
- Niektóre problemy są niediagnozowalne online czy przez telefon, więc to będzie jakieś polepszenie sytuacji, w iluś przypadkach to pomoże, ale nie rozwiąże problemu - zwraca uwagę dr Marcin Kautsch, ekspert ds. zarządzania w ochronie zdrowia.
Problem istnieje od dziesięcioleci. Kiedyś w nocy i w święta chorzy po prostu wzywali pogotowie. Karetki jeździły do gorączki zamiast do wypadków, więc 19 lat temu rząd SLD postanowił przerzucić nocną pomoc na lekarzy rodzinnych - a ci się zbuntowali.
- Biologicznie lekarz rodzinny nie jest w stanie wykonywać swojej pracy 24 godziny na dobę - mówiła w 2003 roku Agnieszka Jankowska-Zduńczyk, lekarz rodzinny.
Oblegane SOR-y
Po strajku ogólnopolskim lekarzy rodzinnych rząd niechcianą nocną pomoc zdrowotną zaczął kontraktować z niektórymi tylko przychodniami i szpitalami. Za tę ciężką pracę płacił jednak słabo, więc ci zakontraktowani potem rezygnowali.
- Teraz to już mi się nie chce. Z pistoletem na skroni to bym poszła, ale dobrowolnie nie pójdę - mówiła w 2009 roku Maria Tylicka-Figaj, lekarz rodzinny.
Zaczęło ubywać punktów nocnej pomocy. Tych istniejących trzeba było szukać - jedni błąkali się, inni w obronie zamykanych placówek wychodzili na ulice.
W 2011 roku, za rządów Platformy Obywatelskiej, Ozorków w Łódzkiem został bez nocnej pomocy. Rząd PiS w 2017 roku postanowił odciążyć SOR-y, tworząc w szpitalach oddzielne punty nocnej pomocy.
- Wszędzie tam, gdzie jest izba przyjęć albo Szpitalny Oddział Ratunkowy, obok będzie przychodnia nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej - zapowiadał Konstanty Radziwiłł, ówczesny minister zdrowia.
Plan nie wyszedł, więc rok później nastąpił drugi etap reformy. - Wprowadzamy wymóg, żeby w miejscu, gdzie jest SOR, była nocna pomoc lekarska, a nie gdzie indziej w mieście, albo gdzieś w budynku oddalonym o kilometr - mówił w 2018 foku Łukasz Szumowski, ówczesny minister zdrowia.
Teraz PiS proponuje trzecią reformę - nocna pomoc zdalna.
- Zasadniczym problemem jest brak dostępu do normalnych usług w normalnym trybie. Jeżeli tego nie rozwiążemy, to żadne majstrowanie przy opiece zdalnej, świątecznej, przedświątecznej, popołudniowej, nic nie da - podkreśla dr Marcin Kautsch.
Nikt z Ministerstwa Zdrowia w sprawie nocnej pomocy zdalnej nie chciał wystąpić przed kamerą.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24