Kamila Andruszkiewicz troszczy się o dobre imię Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu. Dlatego żona wiceministra zrezygnowała z posady i pensji prezesa jednoosobowego zarządu. Jej nominacja wywoła burzę, pytania o nepotyzm i jego skalę.
Nie wiadomo, czy Andrzej Duda miał jakiś wpływ, ani co sądzi o tym, że jego stryj Antoni Duda został członkiem Rady Nadzorczej PKP Cargo, gdzie może zarabiać ponad 12 tysięcy miesięcznie. Stryj prezydenta nigdy koleją zawodowo się nie zajmował i jest w wieku emerytalnym.
- To, że (Antoni Duda - przyp. red.) jest stryjem prezydenta, absolutnie w niczym mu nie pomogło - zapewniał na antenie Radia RMF FM Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych.
Być może argumentem "za" była tu dewiza zapisana na wyborczych plakatach Antoniego Dudy - "doświadczenie, kompetencje, skuteczność". Do Sejmu ostatnio się nie dostał, ale w Prawie i Sprawiedliwości, a przedtem w Porozumieniu Centrum jest z górą od dwudziestu lat.
- Rodzina jest najważniejsza. To mówi prawica, więc realizuje to, jak umie - mówi Marek Belka, eurodeputowany Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Nepotyzm i partyjniactwo
Wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz odpiera krytykę w sprawie swojej żony i jej posady prezeski państwowej Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu. Pensja tam wynosi ponad 14 tysięcy złotych. Wiceminister nie odbiera telefonu. Jego żona zrezygnowała z funkcji w trosce o dobre imię fundacji - jak można przeczytać w oświadczeniu.
- Jej nominacja spotkała się z krytyka, z wątpliwościami i w związku z tym postanowiła podjąć decyzję o rezygnacji - wyjaśnia poseł Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS.
Opozycja mówi, że jedna rezygnacja nie naprawi całej masy nepotyzmu i partyjniactwa PiS-u. Co wielokrotnie było już piętnowane. Prezentowano całe listy nazwisk i zarobków.
- Prawo i Sprawiedliwość zawsze stara się stosować najwyższe standardy - zapewnia Radosław Fogiel.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że nie chodzi o standardy, ale o to, że sam Andruszkiewicz nie jest z PiS-u i akurat posady jego żony nikt nie będzie bronił.
- Widać w samym PiS-ie uznano, że to jest przesada - uważa Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej.
Wiceministra do rządu wprowadził Mateusz Morawiecki. Liczono, że młody narodowiec sprowadzi do PiS-u swoich kolegów, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast tego wybuchł skandal z fałszowaniem list poparcia dla Ruchu Narodowego w wyborach samorządowych, gdzie padło jego nazwisko.
W mediach można przeczytać, że prokuratorzy badający sprawę dostali dyscyplinarki, a sprawa pozostaje niewyjaśniona. Przeczytać również można, że wiceminister przez lata brał pieniądze z Sejmu za paliwo, chociaż nie ma auta.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum