To przełomowe odkrycie, punkt zwrotny w diagnozowaniu endometriozy. Stoją za nim naukowcy z Polski. Pierwsi na świecie opracowali bezinwazyjny test, który skraca czas diagnozy z lat do godzin. To - w przypadku piekielnie bolesnej i tak samo trudnej do wykrycia choroby - brzmi jak nadzieja.
Zespół badawczy z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wynalazł test na endometriozę. Jest to przełomowa informacja dla milionów kobiet, bo na endometriozę cierpi jedna na dziesięć z nich. Choroba, która odpowiada za połowę przypadków niepłodności w Polsce i w której tkanka pochodząca z macicy zajmuje narządy całego ciała, latami powoduje potężny ból. - (Choroba - przyp. red.) może wyłączać taką kobietę z normalnego życia - mówi profesor Krzysztof Czajkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, były krajowy konsultant do spraw położnictwa i ginekologii.
Dotychczas nie było pewnej metody diagnostycznej. Wielu ginekologów nie potrafi wykryć endometriozy podczas badania i nie widzi jej na USG. Dlatego od wystąpienia objawów do diagnozy mija średnio osiem-dwanaście lat. - To zależy, do kogo dana pacjentka trafi i jak długo będzie się borykała z niewiedzą lekarzy - przekonuje Lucyna Jaworska-Wojtas, prezeska Fundacji "Pokonać Endometriozę".
Dziś pewną diagnozę można otrzymać głównie na stole operacyjnym, gdy lekarz pobierze wycinek do badań. - Żeby mieć odpowiedź na pytanie, "czy jest endometrioza, czy nie", dużo łatwiej jest zrobić prosty test, niż poddać się operacji - uważa profesor Krzysztof Czajkowski.
Chorym na endometriozę pomogła pandemia, bo to koronawirus wymusił wyposażenie laboratoriów w sprzęt, który wcześniej mieli tylko nieliczni naukowcy. - Nie był popularnym sprzętem w laboratoriach diagnostycznych. Natomiast w tej chwili jest bardzo popularny. W każdym laboratorium tak naprawdę występują te instrumenty i będą wykorzystywane właśnie w diagnostyce endometriozy - zapewnia doktor Ilona Kalaszczyńska, Warszawski Uniwersytet Medyczny, wiceprezeska spółki Diagendo.
Jak to działa?
Jak przebiega test? Najpierw ginekolog pobierze od pacjentki wymaz - niemal tak jak w cytologii, tyle że tu nie z szyjki, a z wnętrza macicy. Później wyśle go do laboratorium, które użyje testu podobnego do testów PCR - wykonywanych w przypadku koronawirusa. Naukowcy użyli tej samej technologii, by odkryć, że u chorych na endometriozę nadaktywny jest jeden z genów. - Może on stanowić bardzo czuły, bardzo dobry marker choroby - zaznacza profesor Jacek Malejczyk z WUM.
Czuły, dobry i bardzo szybki - co jest kluczowe dla pacjentek latami szukających przyczyny cierpienia. Szacuje się, że teraz kobiety będą czekały na wynik testu około 48 godzin, a nie 8-12 lat. Test może być dostępny już pod koniec marca. Jego cena jest jeszcze nieznana. - Testy będą dostępne w laboratoriach i klinikach. Na razie w ośrodkach, bym powiedział, ogólnopolskich - wyjaśnia Kamil Konon, wiceprezes spółki Diagendo.
Teraz oczy są też skierowane na Ministerstwo Zdrowia. Skuteczny i refundowany test byłby rewolucją w kobiecym zdrowiu.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN