Blisko 900 tysięcy recept na antykoncepcję awaryjną wystawiono w Polsce w ubiegłym roku - wynika z danych Ministerstwa Zdrowia. Według posłanek opozycji ma to związek z dostępnością antykoncepcji. W Europie tabletki kupuje się bez recepty. Polska też jest w Europie, ale u nas recepty wprowadziło PiS, żeby zapobiec "nieuzasadnionej konsumpcji".
Ministerstwo Zdrowia podało dane o tym, ile Polek przyjęło w ostatnich latach antykoncepcję awaryjną. Tylko w ubiegłym roku wystawiono blisko 900 tysięcy recept na antykoncepcję awaryjną. Polska jest jedynym krajem w Europie, który od kobiet wymaga recept na tabletkę "dzień po".
- Wyłącznie decyzja polityczna, przepełniona ideologią, by Polki nie miały dostępu. Nie ma żadnego uzasadnienia, żeby utrzymać nakaz pozyskania recepty na te środki - uważa Aleksandra Gajewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
W ubiegłym roku antykoncepcję awaryjną każdego dnia stosowało średnio blisko dwa i pół tysiąca Polek. Jako jedyne kobiety w Europie Polki musiały najpierw prosić lekarza o receptę. - Antykoncepcja awaryjna jest w wielu krajach dostępna czy w drogeriach, czy w zwykłych sklepach - zwraca uwagę Aleksandra Magryta z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA. - Ona jest dostępna bez recepty, ponieważ jest bezpieczna. Nawet użycie tych produktów u pacjentek, które są w ciąży, nie spowoduje powikłań ciążowych - dodaje dr Maciej Socha, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku.
Mimo to Polki, jak żadne inne kobiety w Europie, są pod specjalnym nadzorem państwa. - Rządzący traktują Polki jako obywatelki drugiej kategorii, jako osoby niemyślące - ocenia posłanka Gajewska.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że recepta na antykoncepcję awaryjną jest potrzebna, by zapobiec upowszechnianiu stosowania tego produktu i jego "nieuzasadnionej konsumpcji".
- Mam problem z komentowaniem czegoś takiego, bo musiałbym stanąć po stronie tych, którzy rzeczywiście traktują kobiety jako nierozgarnięte istoty, które mogłyby zupełnie przypadkowo wpaść na pomysł, żeby sobie zjeść tabletkę. Nie, to tak nie działa - komentuje dr Socha.
Dostęp do antykoncepcji
Ograniczanie dostępu do tabletki "dzień po" nie zmniejszy, jak chciałoby ministerstwo, jej "konsumpcji". Trzeba zwiększyć dostępność zwykłej antykoncepcji - słyszymy. - Polki mają najgorszy dostęp do antykoncepcji w Europie - przypomina Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy.
Na mapie Europejskiego Atlasu Antykoncepcji jako jedyny kraj Polska bije po oczach ciemnoczerwonym kolorem. - Dostęp do antykoncepcji w Polsce na tle Europy wygląda tragicznie, są dwa leki, które są refundowane przez NFZ - wskazuje Magryta.
Czytaj także: Posłanki Koalicji Obywatelskiej z propozycjami dla kobiet. "Polski rząd wspiera kobiety, ale gazem, pałkami teleskopowymi"
Lewica i Koalicja Obywatelska postulują zniesienie recept na tabletki "dzień po" i bezpłatną antykoncepcję. - Antykoncepcja w Polsce jest dostępna de facto dla bogatych - uważa posłanka Scheuring-Wielgus.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że nie prowadzi żadnych prac w celu zniesienia recepty na tabletkę "dzień po".
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN