To jest już ostatnia prosta - tylko 13 dni zostało do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wśród kandydatów są ministrowie, wiceministrowie, wicemarszałek, posłowie i senatorowie. Miało być uczciwie. Mieli na czas kampanii wziąć urlopy i prowadzić ją wyłącznie za swoje pieniądze.
"Czy weźmie pan urlop na czas kampanii wyborczej" - takie pytanie zadaliśmy w poniedziałek politykom, który miejsce w rządowej ławie chcą zamienić na fotel w Parlamencie Europejskim.
- Cały czas biorę urlop, jak jestem podczas kampanii wyborczej - odpowiedział wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. - Dzisiaj pracuję, a kolejne dni, to w zależności: jak będę w Sejmie podczas głosowania, to nie będę brał, jak będą spotkania (z wyborcami - przyp. red.), to oczywiście będę brał - dodał
- Zwróciłem się zgodnie z moimi wcześniejszymi zapowiedziami z pismem do pana premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o udzielenie mi urlopu - zapewnił minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński.
- We wszystkie dni, kiedy jestem w terenie, można sprawdzić, brałam urlop wypoczynkowy - uspokoiła minister bez teki Beata Kempa.
- Nie, nie planuję urlopu. Zorientowałem się w moim kalendarzu, że takiej potrzeby nie ma - stwierdził wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.
Kwestia transportu
Sprawa urlopów tych polityków PiS-u, którzy są w rządzie, na ostatniej prostej kampanii wyborczej to coś więcej, niż tylko kwestia nieobecności w Warszawie. To przede wszystkim pytanie o wykorzystywanie przywilejów członka rządu w wyborczej walce. Mówiąc wprost - to pytanie o to, kto płaci za organizację przyjazdu kandydata na konferencję albo spotkanie z wyborcami: ministerstwo czy komitet wyborczy.
- Na wszystkie akcje kampanijne, gdzie będę występował w roli kandydata w tych wyborach do europarlamentu, będę poruszał się samochodem prywatnym - zapewnił minister Brudziński.
Tyle że jeszcze w niedzielę na regionalną konwencje PiS-u w Szczecinie minister przyjechał rządową kolumną z premierem.
- Powinien brać urlop bezpłatny, zawieszać swoją działalność na ten okres i nie pobierać pensji - uważa Robert Biedroń, lider Wiosny. Jego zdaniem te przywileje dają przewagę kandydatom-członkom rządu. - Wykorzystują do tego jeszcze wszystkie środki, mają samochody - wymienia.
Szef nie pozwala
Wiosna domaga się, by urlop dla każdego z kandydatów ministrów był obowiązkowy. To na razie plany, a tymczasem panuje kampanijna rzeczywistość.
- Chcę wziąć urlop. Minister mówił, żebym wsparł nasz przekaz na kongresie dotyczącym polityki energetycznej - wyznał wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, który też kandyduje do PE.
Wiceminister energii każdy dzień urlopu ma ze swoim szefem Krzysztofem Tchórzewskim uzgadniać. Podobnie sytuacja wygląda z zastępcą ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina. Wiceminister Piotr Müller też kandyduje do PE.
- W dni, które poświęca kampanii, bierze urlop. No, ale ja nie mogłem się zgodzić, by wziął urlop na cały ten okres - powiedział wicepremier Jarosław Gowin.
Odłożona rekonstrukcja rządu
Łącznie w wyborach europejskich kandyduje aż piętnastu przedstawicieli rządu. Odpowiedzią PiS na ten szturm ich ministrów na Parlament Europejski miała być rekonstrukcja gabinetu, co na początku kwietnia zapowiedziała rzecznik PiS Beata Mazurek. - Mam informację, że jeszcze przed wyborami - mówiła. Dziś już wiadomo, że do zmian w fotelach ministrów dojdzie, ale dopiero po 26 maja.
Nowy plan w piątek zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. - Pani minister Zalewska na przykład dzisiaj była nieobecna, bo jest zaangażowana już w inne swoje zadania kampanijne, podobnie inni ministrowie i wiceministrowie - powiedział.
Kodeks wyborczy ustanawia, że kandydat kampanię wyborczą może prowadzić wyłącznie za pieniądze swojego komitetu. Problemem, i to przy okazji każdej kampanii, jest jednak stwierdzenie, kiedy dane wydarzenie jest wyborcze, a kiedy jeszcze rządowe.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN