Stare australijskie fregaty chce kupić dla polskiej marynarki wojennej minister obrony i w tej sprawie wybiera się z prezydentem na antypody. Inny minister mówi, że się na to nie zgadza, bo chce, by nasze okręty powstawały w naszych stoczniach. Australia chce fregat się pozbyć. A czego nie sprzeda - zatopi.
Jeszcze w piątek był wśród harcerzy przy watrze, a już kilka dni później prezydent Duda będzie w Australii. Leci z delegacją, w której skład wejdzie między innymi minister obrony. Ten ma już zaplanowane rozmowy.
- Zakładamy, że ich efektem będzie podpisanie listu intencyjnego na zakup fregat typu Adelaida, które mają wzmocnić polską marynarkę wojenną - przekazuje Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta.
Ekspert, który przypomina, że fregaty, o które zabiegamy, mają trzydzieści lat uważa, że jest to "fatalny pomysł". Jedną z nich ministerstwo obrony Australii właśnie postanowiło zatopić, by była atrakcją dla nurków.
- Jest jeden plus, że są, że będzie można ładne zdjęcie sobie zrobić, którym polityk może się pochwalić - uważa komandor Janusz Walczak.
Podobno fregaty mamy kupić tanio. Ale nie jest tajemnicą, że to tak zwane konstrukcje budżetowe, czyli tanio budowane i wyposażone, a tego czy kupimy je z wyposażeniem, również z rakietami i śmigłowcami, też nie wiadomo. Według ekspertów fregaty nie przystają ani do tych czasów, ani do naszych potrzeb.
- Zablokuje to wszystkie nasze inne inwestycje związane z marynarką wojenną i zablokuje całą istotę budowania w Polsce. Zdolności do tego, abyśmy sami tworzyli, budowali, projektowali okręty wojenne - ostrzega komandor Walczak.
Zakup dokonany naprędce
Trochę zaskakuje, że podobne zdanie ma minister gospodarki morskiej. W wywiadzie dla "Portalu Stoczniowego" Marek Gróbarczyk mówił, że nie zgadza się z tym, aby "pozyskiwać stare jednostki australijskie i w ten sposób hamować proces budowy nowych okrętów obronnych typu Korweta, w ramach programów Czapla i Miecznik". "My chcemy budować w polskich stoczniach okręty dla polskiej marynarki wojennej" - dodał minister.
- Cały ten zakup sprawia wrażenie dokonywanego naprędce, żeby usprawiedliwić wycieczkę 40 osób ze świty prezydenta Andrzeja Dudy za 900 tysięcy złotych do Australii - uważa Jan Grabiec z PO.
Opozycja przypomina, że MON właśnie kupiło stocznię, że od trzech lat słyszymy o stawianiu na polski przemysł stoczniowy, a teraz taka niespodzianka.
"Sprawy posuwają się naprzód"
- Prezydent docenia to, że w warunkach, jakie zastało obecne kierownictwo MON, sprawy posuwają się naprzód - informuje Krzysztof Szczerski.
Te słowa to też niespodzianka, bo to krytyka obietnic Antoniego Macierewicza. Były szef MON obiecywał nowe okręty podwodne. W tym roku, przy okazji opuszczenia bandery na kolejnym wysłużonym, padły słowa, że "marynarskie nadzieje zostały, po raz kolejny, zawiedzione", inspektor marynarki wojennej został zdymisjonowany.
Ostatnio to prezydent składał obietnice, że chce, aby wyposażenie wojska było nowoczesne. Właśnie leci do Australii po trzydziestoletnie fregaty.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Navy NewsStand