Trzy gminy pod Gnieznem mierzą się z plagą szczurów. Gryzonie są już nie tylko na polach, ale także w obejściach i coraz bliżej domów. Władze gmin problem chcą rozwiązać, ale na razie nie mają na to środków.
Wychodzą dopiero po zmroku i grasują do rana. Szczury jak na razie pojawiły się w trzech gminach - Czerniejewo, Niechanowo i Września. - Sto sztuk szczurów było dzisiaj rano po godzinie szóstej. Ciarki mi po plecach przechodzą do obecnej chwili - mówi jeden z mieszkańców.
- Pierwszego szczura zauważyłam w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Podkopał się i siedzi u mnie w chlewiku - twierdzi Małgorzata Kobielska, mieszkanka Szczytnik Czerniejewskich.
Mieszkańcy obawiają się, że gryzonie pójdą dalej. - Może dostać się do domu, zaatakować psa albo kota - mówi Anna Sobieraj, mieszkanka Kawęczyna.
Obawy dotyczą nie tylko zwierząt w domach - szkody mogą być dużo większe i zagrożenie jest realne.
- One lubią się bawić takimi rzeczami jak przewodami i mogą podgryzać hamulce - zwraca uwagę Leszek Dratwiak, mieszkaniec Mierzewa.
Podejrzana ferma norek i gorzelnia
Mieszkańcy podejrzewają, że szczury mnożą się w likwidowanej fermie norek. Kiedy zaczęło tam brakować karmy, ruszyły w drogę - wędrują polami i drogami.
Właściciel fermy jednak nie widzi problemu. - Ktoś je przywiózł? Wypuścił, czy jak? - pyta Rajmund Gąsiorek i dodaje, że szczury zawsze były, są i będą.
Podejrzenie padło też na gorzelnię. - Ja chcę tylko powiedzieć we własnej obronie: ja nie produkuję odpadów - tłumaczy Kazimierz Zaborowicz, właściciel gorzelni w Marzeninie.
Gminy łączą szeregi, bo same nie dadzą rady. - Żeby zakupić trutki czy pułapki na odławianie tych szczurów, których są setki, jak nie tysiące, to muszą się znaleźć pieniądze publiczne - wyjaśnia Szymon Robaszkiewicz, wójt gminy Niechanowo.
Sytuacja spotyka się z krytyką mieszkańców. - Każdy wiedział, że szczury idą. Trzeba było wtedy z tym walczyć, a nie czekać - mówi jeden z nich.
Nie będzie jednak łatwo pokonać stado szczurów. - Kiedy szczura umieszczono w klatce, a drugi biegał sobie na zewnątrz, to ten, który biegał sobie na zewnątrz, tego kolegę uwolnił i podzielił się z nim czekoladą. Rzeczywiście ta empatia jest bardzo duża wśród tych zwierząt, dlatego tak trudno z nimi walczyć - wyjaśnia prof. Joanna Śliwowska z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24