Odra znowu jest zasolona, być może nawet bardziej niż latem. Grozi nam powtórka katastrofy, zwłaszcza że winowajca wciąż nie jest ustalony. Niemcy alarmują i chcą powstrzymać dalszą regulację rzeki.
- Sytuacje krytyczne pojawiają się stosunkowo często i katastrofa na Odrze bynajmniej się nie skończyła - alarmuje Krzysztof Smolnicki z koalicji "Czas na Odrę". Na te słowa są niestety dowody, czyli przewodność elektryczna - to miernik zawartości soli w rzece, która jest tylko odrobinę niższa niż przed katastrofą w lecie, ale teraz w Odrze jest dwa razy więcej wody. To oznacza, że soli jest co najmniej tyle samo albo nawet więcej niż wtedy. Strona polska przyznaje, że coś jest na rzeczy, choć nie wspomina o zasoleniu.
- Parametry tej wody były ponad normę. Być może znowu ktoś mógł tę rzekę po prostu zanieczyścić - mówi Grzegorz Kurowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego.
Niepokoi również to, że alarm słychać z zachodniego brzegu Odry. - Mam wrażenie, że rząd najchętniej by chciał zapomnieć o tej katastrofie, no ale automatyczne stacje pomiarowe niemieckie, bo to jest we Frankfurcie mierzone, zmierzyły to zasolenie - dodaje Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego "Eko-Unia". Zamiast monitoringu i współpracy służb i urzędów informacje - co podkreśla Grzegorz Kurowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego - możemy czerpać z mediów.
Groźba kary finansowej?
Na szczęście temperatura wody w Odrze jest niska i uniemożliwia zakwit złotych alg - glonów, które w słonej wodzie uwolniły toksyny i zabiły w lipcu i sierpniu prawie 250 ton ryb.
Strona niemiecka zarzuca polskiej, że raport władz po katastrofie nie wyjaśnił najważniejszego - skąd pochodziło tak wysokie zasolenie. Ta wiedza to szansa, by katastrofa się nie powtórzyła. - Kanał Gliwicki i ten region Odry, cały ten system kopalń, które zrzucają do zlewni Odry, jest jakby takim głównym winowajcą - przekonuje Radosław Gawlik.
- Polska jest zagrożona zapłaceniem kar finansowych i to też może powodować mniejszą chęć znalezienia konkretnego truciciela - ocenia doktor Włodzimierz Golus, hydrolog z Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego.
Po letniej katastrofie straty są ogromne. W Odrze wymierają całe gatunki stworzeń. W oczy rzuca się też brak większych ryb o długości 10 centymetrów i więcej. Przetrwała drobnica i też nie jest jej dużo.
Zatrucie to też konsekwencja regulacji rzeki, dlatego przeciwko dalszej ingerencji protestują ekolodzy, naukowcy i niemieckie landy. - Budowa stopni wodnych na Odrze to gwóźdź do trumny. Dlatego, że woda w tych stopniach będzie się jeszcze bardziej nagrzewała, poprzez parowanie będzie się zagęszczała i warunki będą jeszcze lepsze dla złotych alg - alarmuje Krzysztof Smolnicki.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN