Po dziennikarskim śledztwie nad Łukaszem Mejzą zawisły czarne chmury. Teoretycznie. Bo jeśli na nim wisi rząd, to praktycznie nic mu nie grozi. Nawet jeśli żądanie wyjaśnienia sprawy słychać nie tylko z opozycji.
Adam Bielan praktycznie zapadł się pod ziemię od chwili, gdy na jaw wyszły kontrowersyjne interesy jego politycznego nominata i podwładnego - Łukasza Mejzy. Dziennikarze Wirtualnej Polski opisali, jak firma obecnego wiceministra sportu miała obiecywać leczenie umierających na raka, chorych na Alzheimera czy Parkinsona metodą przez medyczny świat uznaną za niebezpieczną i nie dającą efektów. Łukasz Mejza osobiście miał przekonywać rodziców śmiertelnie chorych dzieci, że jego metoda je wyleczy. Ceny tej usługi miały zaczynać się od 80 tysięcy dolarów.
- Ten człowiek robił rzeczy, które, według moich rozmówców, spokojnie można zakwalifikować jako przestępstwo, chociażby oszustwo - mówi Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski.
Sam Mejza artykuł nazwał "nierzetelnym atakiem na jego wizerunek i dobre imię". Zapowiedział pozew. Lewica zgłosiła sprawę do prokuratury. - W tej władzy za złe się wynagradza, a za dobro się karze - komentuje Rober Biedroń, eurodeputowany Nowej Lewicy.
Opozycja od premiera i władzy PiS-u domaga się natychmiastowej dymisji wiceministra. - Dymisja jest oczywista. To jest człowiek, który nigdy nie powinien znaleźć się w polityce - mówi Borys Budka z PO.
Wezwania do szybkiej reakcji płyną też z politycznego zaplecza rządu.
- Ta sprawa musi być wyjaśniona - przekonuje Sebastian Kaleta z Solidarnej Polski.
Kwestia większości w Sejmie
Nawet posłowie PiS-u - na przykład Kacper Płażyński - piszą w internecie, że w tej sprawie liczą na konkretną decyzję premiera.
- Właściwie organy państwowe takie działania podejmują i, gdy będzie ich efekt, to będziemy podejmować decyzje - zapowiada Piotr Mueller, rzecznik prasowy rządu.
Dzieje się jednak coś, co powoduje, że tej reakcji władzy wciąż nie ma. Służby mają sprawdzić oświadczenie majątkowe Mejzy. W sprawie głos zabierają również najważniejsi politycy PiS-u. - Nie może być tak, że członkowie rządu będą odwoływani na podstawie artykułu w gazecie - uważa Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych z KP PiS.
Odpowiedzią może być sejmowa arytmetyka. Mejza wszedł do Sejmu z list PSL, ale niemal od razu głosował z PiS-em. Niespełna miesiąc temu został wiceministrem sportu. Rządząca koalicja ma w Sejmie przewagę, ale niewielką. Głos Mejzy jest na wagę przetrwania koalicji.
- Cały czas (Łukasz Mejza - przyp. red.) będzie w rządzie z bardzo prostej przyczyny. On sam w chwili szczerości powiedział "to na mnie wisi większość" - uważa Jan Strzeżek z Porozumienia.
Na pytanie o ocenę prawną pewnie odpowiadać będzie prokuratura. O cenę koalicji - premier.
Autor: Michał Tracz / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24